czwartek, 23 maja 2013

                                UWAGA!Nadaje ogłoszenie parafialne!
Otóż pragnę poinformować Was ,że 25 maja (sob.) premierę będzie miał mój nowy blog! nicely-story.blogspot.com Pojawią się tam bohaterowie i pierwszy rozdział ;) Będzie to napewno trochę inne opowiadanie niż to.Szczególnie postaram się by było lepsze jakościowo xd z resztą sami zobaczycie ;) A co do tego bloga to postaram się go kontynuować ,ale szczerze powiedziawszy aktualnie poświęcam się pracowaniem nad nowym opowiadaniem.Mam nadzieję ,że uda mi się napisać kolejne rozdziały i jakoś odpowiednio zakończyć tą historie.Tak ,że jeśli coś tu się pojawi to z pewnością dam Wam znać ;) Na razie jednak zapraszam na nicely story!Mam nadzieję ,że nie was nie rozczaruję.

poniedziałek, 13 maja 2013



Rozdział 28

Oczywiście każdy z chłopaków nabył kufel po czym  cała czwórka z bananami na twarzach wróciła do nas.Nikt nie miał ochoty dłużej siedzieć przy fontannie ,więc postanowiliśmy znaleźć jakieś adekwatne miejsce na obiad.Padło na McDonald.Jak można się domyślać w takich knajpach zawsze jest mnóstwo ludzi ,co oznacza zwiększone prawdopodobieństwo występowania populacji TWFanmily.Chłopaki nie mogli w spokoju zjeść bo co chwilę podchodziły do nich fanki ,jednak oni traktowali to bardzo normalnie.Byli bardzo cierpliwi i za każdym razem cieszyli się widząc szczęśliwe twarze dziewczyny wpatrujące się w nich z nie dowieżaniem.Właśnie za to ich podziwiałam ,dla nich Fanmily naprawdę jest rodziną.Gdy wszyscy zjedli opuściliśmy restaurację ,całą reszta dalej postanowiła zwiedzać miasto natomiast Nath chciał wrócić do hotelu ponieważ umówił się z Jess na rozmowę na skejpie.Do koncertu zostały jakieś dwie godziny więc ja i Nath zamówiliśmy taksówkę ,która dostarczyła nas do naszego hotelu.
Razem z chłopakiem usiedliśmy na łóżku oparci o wezgłowie.Nath odpalił laptopa i po chwili na ekranie pojawiła się Jessica.
-Hej jak ja Was dawno nie widziałam.-uradowała się blondynka.
-Oj masz racje młoda całe dwa tygodnie.
-Nath przecież wiesz jak mi się czas bez ciebie dłuży.
-Wiem ,wiem jestem nie zastąpiony.
-Jasne!A co tam u was ,jak żyjecie?
-Wszystko świetnie.Jesteśmy teraz w Berlinie , dokładnie za dwie godziny chłopaki dają koncert.
-O to może jeszcze zdążę wpaść!Weź mi tam dwa Vipy załatw brat ok?
-Spoko ,spoko już czekają na ciebie bileciki także pakuj się i leć.Tylko o mamie na zapomnij!
-Spokojnie Nath wcisnę ją do walizki.
-Kogo wciśniesz do walizki Jess?-odezwał się kobiecy głos ,z pewnością pani Sykes.
-Nic nic mamo tak sobie żartujemy.
-A z kim tak sobie żartujesz?
-Z Nathem.Gadamy na skejpie.
-Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?!Powiedz ,że za minutę tam wpadnę ok?
-Ok.No tak więc..no mama przyjdzie.-dziewczyna popatrzyła na mnie znacząco.Zapowiada się ciekawie pierwsze spotkanie z mamą mojego chłopaka odbędzie się na skejpie.Spojrzałam spanikowana na Natha na co on tylko roześmiał się z mojej przestraszonej miny.
-Przeżyjesz to jakoś.Nin oddychaj ,spokojnie nie denerwuj się tak moja mama nie gryzie.-położył ręce na moje ramiona i próbował nieco mnie uspokoić.No tak…ja zawsze tak miałam ,denerwowałam się i stresowałam byle czym.Przecież to tylko poznanie mamy Nathana przez skejpa…
-To co gotowa na konfrontacje z prawdopodobnie przyszłą teściową?-zapytała rozbawiona Jess.
-Nie bardzo.-odpowiedziałam niepewnie i zwróciłam głowę w stronę Natha ,który obdarował mnie ciepłym uśmiechem i całusem w policzek.
-I co gdzie ten nasz leniwiec?-na kanapę obok dziewczyny usiadła uśmiechnięta kobieta po czterdziestce z blond włosami do ramion w identycznym kolorze co Jessici.Teraz dostrzegłam ,że Jess to naprawdę skóra zdjęta z matki.Za to Nath…on był trochę do niej podobny z twarzy ,ale te brwi i kolor włosów z pewnością odziedziczył po ojcu.
-Cześć mamo!-przywitał się rozpromieniony Nath.
-Ooo witaj synu i…-tak jak się spodziewałam mama Natha była naprawdę zaskoczona moim widokiem.
-Nina bardzo mi miło.-zrobiłam uśmiech nr 5  z nadzieją ,że przez podkład nie będzie widać ,żadnych rumieńców speszenia.
-Mi również bardzo miło w końcu poznać drugą połowę Natha.-kobieta odwzajemniła mój uśmiech , ba teraz całą nasza czwórka miała banany na twarzach.-Możesz mówić mi Karen.-dodała po chwili wpatrując się we mnie.
-Jess dużo mi o tobie opowiadała , tak Cię zachwalała ,a ja nie mogłam się doczekać kiedy Cię poznam.-zachwycała się kobieta ,ale za bardzo chyba nie było czym.
-Bardzo miło mi to słyszeć.-kolejne podlizywanie się  w moim wykonaniu.
-Po powrocie z trasy wpadniemy do Gloucester tak ,że sobie wszyscy pogadamy.A jak Tia ,żyje jeszcze?-zainteresował się Nathan.
-Ba żyje i ma się bardzo dobrze!
-Nie macie pojęcia jak miło ,gdy coś goni po domu.Bez Harrego zrobiło się tak pusto.-Jess była chyba zachwycona opieka nad Tią ,a Nath szepnął mi do ucha ,że chodziło jej o psa.
-Szkoda ,że nie widzieliście jak Tia próbowała polować na nasze plastikowe rybki!Podrapała całe rury ,siłowała się z nimi chyba pół dnia.-opowiadała nam Karen.
-Mamo nie śmiej się z niej!Ja też na jej miejscu bym zniszczyła te głupie rury , mówię Ci na pewno ją denerwowały te zmieniające się światła.
-Z tym akurat się z tobą zgodzę Jess.Te rybki są okropne i w dodatku jeszcze wydają taki denerwujący dźwięk.
-Może i wydają ,ale mi się podobają i co więcej planuję dokupić jeszcze taką jedną do łazienki.-Pani Sykes broniła swojego zdania na co rodzeństwo zrobiło facepama.
-Oj teraz to ja już się poważnie zastanawiam czy tam przyjechać mamo.-polenizował chłopak.
-No ,ale musimy zabrać Tię od tych rybek ,może mieć uraz ,albo coś.
-Prawda!Przyjedziemy tam ,ale tylko ze względu na dobro Tii.
-A żartujcie sobie dalej!Tii jest u nas jak w raju.-
-Aaa z tego wszystkiego nie zapytałem co u Was słychać?
-U nas słychać tylko rybki.-powiedział Jess za co dostała z łokcia od mamy.
-No cóż u nas to w zasadzie po staremu.Jess po jutrze będzie zdawać egzamin z pianina.
-No to życzę powodzenia!Mam nadzieje ,że te lekcje u mnie coś tam podziałały.
-I to jak Mocarcie!
-W takim razie cieszę się niezmiernie Beethovenie!Niestety będziemy musieli już kończyć bo koncert wzywa.
-No to daj tam czadu Nath!
-Trzymajcie się ciepło!I zadzwońcie jak będziecie wracać!
-Zadzwonimy obiecuje.To pa!
-Pa!-odpowiedziały po czym znikły z ekranu.
---------------------------------------------------------------------------------------
No siemanko!
A więc wróciłam do was moje bejbusy!;) Muszę przyznać , że wycieczka do Wawy była bardzo udana pomijając fakt ,że jadąc autobusem dowiedziałam się ,że pierwszego dnia nie będziemy nocować w Warszawie tylko w jakimś Niepokalanowie -czyli 100 m w prawo inna miejscowość i 100 m w lewo też inna miejscowość! -,- mieszkałam w jakimś domu pielgrzyma , w którym czułam się jak w surowych rodzicach...ale jakoś przeżyłam i reszta wycieczki była świetna!;)
A co do samego rozdziału to możliwe ,że możecie nie kumać o co chodzi z tymi rybkami xd
A więc kiedyś gdy oglądałam twitcama Natha w jego domu w Gloucester to pokazywał tam takie dwie stojące rury wypełnione wodą ,w których pływały plastikowe rybki do tego woda poprzez światła zmieniała kolory do tego wydawał dzwięk jak bardzo głośna lodówka.Ku mojej radości okazało się ,że również mam coś takiego w domu .(na szczęście nie działa)No więc taki tam nasz wspólny elemencik wrzuciłam sobie do tego rozdziału.A i historia z kotem oparta jest na faktach(kot mojej koleżanki podobnie zareagował jak Tia xd)Tak wiem ,że przynudzam i zasypuję was moją głupotą więc kończę tą epopeję.
Ściskam was mocno!Do następnego ;*

piątek, 3 maja 2013



Rozdział 27

Niestety ,a może nawet stety w kamerze Jaya padła bateria ,tak że chłopaki postanowili nagrać coś jak zawitają do hotelu.A jak spędziłam pozostałe godziny lotu?Nath użyczył mi swoich słuchawek i odpalił playliste tak ,że przy Boys II Men kompletnie odpłynęłam i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.Nath zaczął budzić mnie oczywiście na swój sposób ,czyli pocałunkami.Uwielbiałam takie pobudki i on doskonale o tym  wiedział ^^.Po tej miłej pobudce w końcu opuściliśmy samolot.Oczywiście na lotnisku w Berlinie spotkało nas to samo co w Paryżu ,czyli rozentuzjazmowana TWFanmily.Jak zwykle chłopaki znaleźli dla nich czas ,tak że wspólnym zdjęciom i autografom nie było końca.Potem tak jak ostatnio udaliśmy się do hotelu czarnym vanem.Hotel ten szczerze powiedziawszy był nieco mniej wystawny niż ten w Paryżu ,wiadomo to w końcu Niemcy…I ten okropny język…nie dość ,że w koło wszyscy mówili po niemiecku  to jeszcze w dodatku tak głośno!No cóż może nie będzie tak źle i jakoś przeżyje tu ten jeden dzień.W recepcji przydzielono nam pokoje do których automatycznie się udaliśmy ,co prawda trochę się nachodziliśmy zanim znaleźliśmy swój pokój…ale za to nasze „mieszkanie” bardzo przypadło mi do gustu.Ściany były beżowe i ozdobione licznymi obrazami ,pod oknem znajdowało się wielkie drewniane łózko ,a meble były w kolorze gorzkiej czekolady.Oczywiście pierwsze co zrobiłam po wejściu do pokoju to walnięcie się na łoże ,które tak jak przypuszczałam okazało się nieziemsko wygodne.Jak ja kocham hotelowe łóżka ^^.Nath wziął ze mnie przykład i zrobił to samo ,leżeliśmy tak teraz wpatrzeni w siebie.
-Przeprowadźmy się do Gloucester!-ni z kąt ni z owąd oznajmił Nath.
-My?Razem w jednym domu?W Gloucester?Nathy zwariowałeś?-byłam kompletnie zaskoczona jego pomysłem.
-Wiem ,że to takie…spontaniczne ,ale zawsze chciałem mieszkać w Gloucester , no wiesz przy rodzinie.
-Rozumiem Cię ,ale w Londynie było Ci chyba dobrze , bliżej do reszty i w ogóle.
-Było ,ale lepiej będzie nam w Gloucester.
-A moja praca?
-A po co Ci praca? Przecież Ty cale nie musisz pracować.
-Nath ty naprawdę zwariowałeś.
-Jeśli zwariowałem to tylko z miłości.-odgarnął kosmyk włosów spadający na moją twarz i złożył soczysty pocałunek na moich ustach.
Na tego typu czynnościach spędziliśmy następną godzinę dopóki nie zgłodnieliśmy i nie postanowiliśmy z resztą ekipy pozwiedzać miasto.Przebrałam moje dotychczasowe ubranie wypoczynkowe na koszule jeansową pod to biały top i bordowe rurki.Do tego jeszcze założyłam białe conversy i czarną torebkę na długim uchu.Poprawiłam jeszcze lekko makijaż i byłam gotowa do wyjścia.Nath natomiast stroił się przed lustrem i przymierzał swoje full capy nie mogąc zdecydować się na jeden.
-A ty jak zwykle masz problem z full capami.
-Oj co ja na to poradzę ,że one wszystkie są takie piękne.-rozłożył ręce ,a ja wygrzebałam z jego walizki moją ulubioną czapkę  z logo supermena którą założyłam na jego głowę.
-Ale ty i tak jesteś ładniejsza od tych wszystkich full capów!-i kolejny pocałunek i przytulaniec dzisiejszego dnia.
-Dobra dobra alvaro chodźmy już.-poprawiłam jego grzywkę ,tak aby idealnie odstawała z pod czapki.
-A ja bym jeszcze został…-zaczął całować moją szyje.
-A ty tylko o jednym …chodź Romeło bo wszyscy pewnie na nas czekają.-Nath jak to Nath zrobił smutną minkę i foch na dwie minuty.Zamknęłam drzwi i  zjechaliśmy windą na dół do recepcji ,gdzie tak jak przewidywałam wszyscy na nas czekali.Potem znowu podjechał po nas czarny van i dostarczył nas do centrum miasta.
Gdy tak sobie spacerowaliśmy po rynku dostrzegłam małe stoisko z różnymi rzeczami.W śród nich znajdowało się kilka indiańskich łapaczy snów.No tak tylko jak mam to coś kupić bez wiedzy Natha ,który stoi tusz obok i z resztą reszta The Wanted też?
-Nath wiesz co …ja zaraz wracam...-odparłam tylko rozplatając nasze ręce i szybkom krokiem  ruszyłam w stronę stoiska.
-Gdzie idziesz?-zawołał.
-Zaczekaj tam kupie ci coś ,tylko stój tam ok?-musiałam jakoś improwizować.
No więc dotarłam na stoisko ,a reszta klapnęła przy fontannie.Bez wahania kupiłam łapacz snów…no tak ,ale ja tu rzekomo przyszłam kupić jeszcze jakiś prezencik dla Natha…rozejrzałam się po stoisku .Mój wzrok zatrzymał się na dużym kuflu na piwo z jakimś napisem.Jak można się domyślać sprzedawca nie mówił po angielsku ,ale za to po polsku wytłumaczył mi napis na kuflu.W wolnym tłumaczeniu było napisane tam „Bo wszyscy zajebiści ludzie piją piwo”.No dobra może być.Według tej reguły to chyba The Wanted są wybitnie zajebiści.Dobrze ,że nie trafiliśmy tu na October Fest bo wtedy to by się chyba s spili do nie przytomności .Szybko spakowałam moje zakupy do torebki –na szczęście się zmieściły.Wróciłam z powrotem do reszty.
-No i co tam zakupiłaś kocie?-usiadłam obok Natha ,który objął mnie ramieniem.
-A taki tam mały prezent.Co prawda to nic oryginalnego…ale na pewno Ci się przyda.-wyjęłam z torebki kufel i wręczyłam chłopakowi.
-Dziękuje ,na pewno się przyda ,ale mogłaś jeszcze dokupić no wiesz …zawartość.-pocałunek Natha został złożony na moim policzku.
-Tu pisze „Bo wszyscy zajebiści ludzie piją piwo”.-powiedziałam dumnie.
-To nasze motto życiowe.-odparł z uśmiechem i dostałam kolejnego całusa.
-A nie „nie jedz żółtego śniegu?”-zapytałam przez śmiech.
-To też ,ale bardziej praktyczne jest to o piwie.
-Ej chłopaki my chyba też powinniśmy sobie sprawić takie kufelki co?-zarekomendował Max ,a wszyscy automatycznie zaczęli okupacje stoiska.To było do przewidzenia…;)
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ziomeczki!;)
Powracam z takim czymś.Długi ,czy mi się tylko tak wydaje?Szczerze mówiąc to kompletnie nie miałam pomysłu ,a tym bardziej weny do pisania ,więc wyszło takie byle co...Myśle ,że za nie długo nastąpi koniec opowiadania...ale za to mam pomyły no nowego bloga i nawet kilka rozdziałów już zostało napisanych!Tak ,że myślę ,że w połowie maja będzie premiera.A i mam dla Was jeszcze jedną wiadomość :(W niedziele jadę na wycieczkę do Warszawy na 4 dni ,tak ,że nie będę miałą jak pisać w dodatku po powrocie do szkoły muszę poprawić oceny - ostatnia klasa w końcu to by się pasowało dostać do jakiejkolwiek zawodówki xd
Tak więc niestety nie jestem w stanie podać jakiejś daty pojawienia się nexta ;/ ale liczę ,że może dopadnie wena i coś się pojawi.
Ściskam Was mocno i do następnego!;)