poniedziałek, 13 maja 2013



Rozdział 28

Oczywiście każdy z chłopaków nabył kufel po czym  cała czwórka z bananami na twarzach wróciła do nas.Nikt nie miał ochoty dłużej siedzieć przy fontannie ,więc postanowiliśmy znaleźć jakieś adekwatne miejsce na obiad.Padło na McDonald.Jak można się domyślać w takich knajpach zawsze jest mnóstwo ludzi ,co oznacza zwiększone prawdopodobieństwo występowania populacji TWFanmily.Chłopaki nie mogli w spokoju zjeść bo co chwilę podchodziły do nich fanki ,jednak oni traktowali to bardzo normalnie.Byli bardzo cierpliwi i za każdym razem cieszyli się widząc szczęśliwe twarze dziewczyny wpatrujące się w nich z nie dowieżaniem.Właśnie za to ich podziwiałam ,dla nich Fanmily naprawdę jest rodziną.Gdy wszyscy zjedli opuściliśmy restaurację ,całą reszta dalej postanowiła zwiedzać miasto natomiast Nath chciał wrócić do hotelu ponieważ umówił się z Jess na rozmowę na skejpie.Do koncertu zostały jakieś dwie godziny więc ja i Nath zamówiliśmy taksówkę ,która dostarczyła nas do naszego hotelu.
Razem z chłopakiem usiedliśmy na łóżku oparci o wezgłowie.Nath odpalił laptopa i po chwili na ekranie pojawiła się Jessica.
-Hej jak ja Was dawno nie widziałam.-uradowała się blondynka.
-Oj masz racje młoda całe dwa tygodnie.
-Nath przecież wiesz jak mi się czas bez ciebie dłuży.
-Wiem ,wiem jestem nie zastąpiony.
-Jasne!A co tam u was ,jak żyjecie?
-Wszystko świetnie.Jesteśmy teraz w Berlinie , dokładnie za dwie godziny chłopaki dają koncert.
-O to może jeszcze zdążę wpaść!Weź mi tam dwa Vipy załatw brat ok?
-Spoko ,spoko już czekają na ciebie bileciki także pakuj się i leć.Tylko o mamie na zapomnij!
-Spokojnie Nath wcisnę ją do walizki.
-Kogo wciśniesz do walizki Jess?-odezwał się kobiecy głos ,z pewnością pani Sykes.
-Nic nic mamo tak sobie żartujemy.
-A z kim tak sobie żartujesz?
-Z Nathem.Gadamy na skejpie.
-Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?!Powiedz ,że za minutę tam wpadnę ok?
-Ok.No tak więc..no mama przyjdzie.-dziewczyna popatrzyła na mnie znacząco.Zapowiada się ciekawie pierwsze spotkanie z mamą mojego chłopaka odbędzie się na skejpie.Spojrzałam spanikowana na Natha na co on tylko roześmiał się z mojej przestraszonej miny.
-Przeżyjesz to jakoś.Nin oddychaj ,spokojnie nie denerwuj się tak moja mama nie gryzie.-położył ręce na moje ramiona i próbował nieco mnie uspokoić.No tak…ja zawsze tak miałam ,denerwowałam się i stresowałam byle czym.Przecież to tylko poznanie mamy Nathana przez skejpa…
-To co gotowa na konfrontacje z prawdopodobnie przyszłą teściową?-zapytała rozbawiona Jess.
-Nie bardzo.-odpowiedziałam niepewnie i zwróciłam głowę w stronę Natha ,który obdarował mnie ciepłym uśmiechem i całusem w policzek.
-I co gdzie ten nasz leniwiec?-na kanapę obok dziewczyny usiadła uśmiechnięta kobieta po czterdziestce z blond włosami do ramion w identycznym kolorze co Jessici.Teraz dostrzegłam ,że Jess to naprawdę skóra zdjęta z matki.Za to Nath…on był trochę do niej podobny z twarzy ,ale te brwi i kolor włosów z pewnością odziedziczył po ojcu.
-Cześć mamo!-przywitał się rozpromieniony Nath.
-Ooo witaj synu i…-tak jak się spodziewałam mama Natha była naprawdę zaskoczona moim widokiem.
-Nina bardzo mi miło.-zrobiłam uśmiech nr 5  z nadzieją ,że przez podkład nie będzie widać ,żadnych rumieńców speszenia.
-Mi również bardzo miło w końcu poznać drugą połowę Natha.-kobieta odwzajemniła mój uśmiech , ba teraz całą nasza czwórka miała banany na twarzach.-Możesz mówić mi Karen.-dodała po chwili wpatrując się we mnie.
-Jess dużo mi o tobie opowiadała , tak Cię zachwalała ,a ja nie mogłam się doczekać kiedy Cię poznam.-zachwycała się kobieta ,ale za bardzo chyba nie było czym.
-Bardzo miło mi to słyszeć.-kolejne podlizywanie się  w moim wykonaniu.
-Po powrocie z trasy wpadniemy do Gloucester tak ,że sobie wszyscy pogadamy.A jak Tia ,żyje jeszcze?-zainteresował się Nathan.
-Ba żyje i ma się bardzo dobrze!
-Nie macie pojęcia jak miło ,gdy coś goni po domu.Bez Harrego zrobiło się tak pusto.-Jess była chyba zachwycona opieka nad Tią ,a Nath szepnął mi do ucha ,że chodziło jej o psa.
-Szkoda ,że nie widzieliście jak Tia próbowała polować na nasze plastikowe rybki!Podrapała całe rury ,siłowała się z nimi chyba pół dnia.-opowiadała nam Karen.
-Mamo nie śmiej się z niej!Ja też na jej miejscu bym zniszczyła te głupie rury , mówię Ci na pewno ją denerwowały te zmieniające się światła.
-Z tym akurat się z tobą zgodzę Jess.Te rybki są okropne i w dodatku jeszcze wydają taki denerwujący dźwięk.
-Może i wydają ,ale mi się podobają i co więcej planuję dokupić jeszcze taką jedną do łazienki.-Pani Sykes broniła swojego zdania na co rodzeństwo zrobiło facepama.
-Oj teraz to ja już się poważnie zastanawiam czy tam przyjechać mamo.-polenizował chłopak.
-No ,ale musimy zabrać Tię od tych rybek ,może mieć uraz ,albo coś.
-Prawda!Przyjedziemy tam ,ale tylko ze względu na dobro Tii.
-A żartujcie sobie dalej!Tii jest u nas jak w raju.-
-Aaa z tego wszystkiego nie zapytałem co u Was słychać?
-U nas słychać tylko rybki.-powiedział Jess za co dostała z łokcia od mamy.
-No cóż u nas to w zasadzie po staremu.Jess po jutrze będzie zdawać egzamin z pianina.
-No to życzę powodzenia!Mam nadzieje ,że te lekcje u mnie coś tam podziałały.
-I to jak Mocarcie!
-W takim razie cieszę się niezmiernie Beethovenie!Niestety będziemy musieli już kończyć bo koncert wzywa.
-No to daj tam czadu Nath!
-Trzymajcie się ciepło!I zadzwońcie jak będziecie wracać!
-Zadzwonimy obiecuje.To pa!
-Pa!-odpowiedziały po czym znikły z ekranu.
---------------------------------------------------------------------------------------
No siemanko!
A więc wróciłam do was moje bejbusy!;) Muszę przyznać , że wycieczka do Wawy była bardzo udana pomijając fakt ,że jadąc autobusem dowiedziałam się ,że pierwszego dnia nie będziemy nocować w Warszawie tylko w jakimś Niepokalanowie -czyli 100 m w prawo inna miejscowość i 100 m w lewo też inna miejscowość! -,- mieszkałam w jakimś domu pielgrzyma , w którym czułam się jak w surowych rodzicach...ale jakoś przeżyłam i reszta wycieczki była świetna!;)
A co do samego rozdziału to możliwe ,że możecie nie kumać o co chodzi z tymi rybkami xd
A więc kiedyś gdy oglądałam twitcama Natha w jego domu w Gloucester to pokazywał tam takie dwie stojące rury wypełnione wodą ,w których pływały plastikowe rybki do tego woda poprzez światła zmieniała kolory do tego wydawał dzwięk jak bardzo głośna lodówka.Ku mojej radości okazało się ,że również mam coś takiego w domu .(na szczęście nie działa)No więc taki tam nasz wspólny elemencik wrzuciłam sobie do tego rozdziału.A i historia z kotem oparta jest na faktach(kot mojej koleżanki podobnie zareagował jak Tia xd)Tak wiem ,że przynudzam i zasypuję was moją głupotą więc kończę tą epopeję.
Ściskam was mocno!Do następnego ;*

4 komentarze:

  1. Kocham <3
    Czekam na nastepny ;)
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa tęskniłam, Słońce Ty moje <3
    Aleee warto było czekać na to, że w końcu Nina poznała mamę Natha! :D
    Faktycznie, nie wiedziałam o co chodzi z tymi rybkami xD
    więc dobrze, że wyjaśniłaś ocb :P
    Cieszę się też, że podobała Ci się wycieczka do Warszawy ;D Byłaś bardzo blisko mnie! :D
    Trzymaj się, Kochana i do napisania! :) :**

    OdpowiedzUsuń
  3. hah ojej jak slodziacznie ;) - poznala mamę Nathana :)
    tak rodzinnie się zrobilo ;)
    Jess jaka fajniuchna :*

    nonono chcę więcej !
    ciesze się ze wycieczka udana :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty blog < 3 Pisz dalej :*
    http://sydneyowewarzone.blogspot.com/ zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń