niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 23


Obudziło mnie pukanie do drzwi i krzątający się po pokoju Nath.Leniwie otworzyłam oczy i przeciągłam się.Usłyszałam jak Nath rozmawia z kimś pod drzwiami ,po chwili zobaczyłam jak wjeżdża do pokoju z małym stoliczkiem na kółkach ,na którym stoją jakieś talerze.Śniadanie - jak miło.
-O widzę ,że moja księżna już raczyła wstać.-powiedział Nath z uśmiechem na ustach kładąc talerze na małym ,okrągłym stoliku w rogu pokoju.
-A no raczyła ,a moją książe jak widzę zaszczycił mnie śniadaniem.-odpowiedziałam dostojnie.
-Ależ oczywiście! Własnoręcznie przygotowane przeze mnie omlety z pewnością zachwycą twe podniebienie.
-Oczywiście ,własnoręcznie przygotowane.Jasne panie Sykes.-powiedziałam to z naciskiem na „własnoręcznie” ,bo ja jakoś tu nie widzę nigdzie kuchni no chyba ,że Nath urządził ją sobie w łazience.
-Czyżbyś nie wiedziała o mojej tajnej ,niewidzialnej i super wydajnej mini kuchni w szafie?!
-Co?O ja cież pierdziele musisz mi ją koniecznie pokazać!-wstałam w końcu z łóżka i usiadłam przy stoliku.
-No ,ale to jest tylko dla wybranych!Bez tego nie była by taka tajna ,no wiesz o co chodzi co nie?
-Jasne , jasne.Doskonale cie rozumiem.-upiłam łyk herbaty.
-No to bon appetit.
-Mersi.-odrzekłam i zajęłam się moim omletem z bitą śmietaną i dżemem.Mmmm , takie specjały mogłabym jeść codziennie!
Po śniadaniu jak zwykle poranna toaleta i przyodzianie jakiegoś ubrania wypoczynkowego (czyt. dres).Potem jak to ja relaksowałam się na łóżku i oglądałam telewizję ,a raczej próbowałam rozkminić jakoś język francuski.Co mi się jak można łatwo zgadnąć nie udało.
-Chodźmy gdzieś ,nie chce mi się tu tak leżeć.-odezwał się Nath ,leżący obok mnie i wyłączający laptopa.
-Nie chce mi się.
-A podobno to ja jestem leniwcem.-odparł.
-No bo jesteś.-poczochrałam go po grzywce.
-O nie… tak nie może być! W trybie natychmiastowym musimy się gdzieś ruszyć.
-Nie chce mi się.
-Ej Nina…Rusz ten zgrabny tyłek i wskakuj w stój kąpielowy.-namawiał Nath.
-Po co?Nie chce mi się.
-Idziemy na basen.-oznajmił Nathan i zaczął mnie łaskotać.
-Ej!Nath , przestań ,proszę!Już się zbieram ,obiecuje!-mówiłam przez śmiech.
-Na pewno?-upewnił się.
-Na pewno.-odparłam i zaczęłam szukać w mojej walizce stroju kąpielowego.No w końcu jest!Z dna udało mi się wydostać dwu częściowy strój w kolorze turkusowym.Następnie udałam się do łazienki ,włożyłam strój ,a na wierzch jeszcze luźny , szary t- shirt ,jasno jeansowe szorty i baleriny.Włosy natomiast spięłam w wysokiego kucyka.Gdy wyszłam z łazienki Nath też był już gotowy.No to w drogę! Idąc hotelowym korytarzem spotkaliśmy Jaya.
-Witam plażowiczów!-przywitał się Bird.
-A gdzież to się wybieracie?-zapytał.
-A no na basen jak widzisz idziemy.-odpowiedziałam kulturalnie.
-No to super.Zaraz do was dołączę ok?
-Ok ,nie ma sprawy.-dodał Nath.My udaliśmy się w strone basenu ,a Jay udał się do swojego pokoju.
W końcu dotarliśmy do krytego basenu w hotelowym budynku.Był on bardzo duży i przestronny ,ponieważ nie  było tam nikogo oprócz nas.Ale nie na długo…Po paru minutach tak jak mówił wcześniej , przyszedł do nas Jay ,ale na dodatek  zabrał ze sobą całą ekipę.Tak więc wszyscy zrobili sobie najazd na basen.Max zabrał nawet ze sobą dmuchany fotel.Chłopaki skakali do basenu i ogónie zachowywali się jak by pierwszy raz widzieli na oczy wode.Po chilałcie nad wodą razem z Siveeshą postanowiliśmy pograć w bilard.Seev okazał się być w tym mistrzem.Natomiast Nath ,którego umiejętności były  mniej więcej na moim poziomie i tak usilnie próbował mnie nauczyć prawidłowo trzymać kij.Ostatecznie w końcu chyba ja wbiłam więcej bil niż „mistrz” Nathan.Oczywiście zwycięzcami tego pojedynku na szczycie okazali się Siva i Nareesha.Po korzystaniu z hotelowych rozrywek nadszedł czas na wybranie się na miasto.W tym celu udałam się do pokoju przebrać.Wybrałam białą bokserkę ,szarą bluzę , bordowe rurki i białe conversy.Następnie pojechaliśmy vanem  do centrum miasta i szukaliśmy jakiej dobrej restauracji.Po wielogodzinnym głosowaniu Tom nakłonił nas na odwiedzenie japońskiej restauracji.No cóż…Długo przeglądałam kartę ,w której większość rzeczy wydawał mi się nie jadalna.W końcu zaryzykowałam i zamówiłam kalmary - cokolwiek to jest.Po minach innych można było zgadnąć ,że mieli podobne problemy co ja.W końcu jednak wszyscy dostali swoje zamówienia.Moje kalmary okazały się na szczęście  w miarę jadalne.Nath miał natomiast problem z pałeczkami.Siłował się z nimi dobre 10 minut ,tak że połowa sushi wylądowała w okolicach podłogi.Ale w  końcu ,chyba wszyscy przeżyli.A morał z tej historii jest taki ,żeby nigdy już nie słuchać Tom Parkera.Po wizycie w restauracji podobnie jak wczoraj postanowiliśmy pozwiedzać miasto.Zrobiliśmy między innymi skittlesowy piknik na polach elizejskich.Ogólnie to nie miałam jakoś dziś szczególnie energii ,najchętniej cały dzień spędziłabym leżąc sobie na kocu na trawie przy wieży Eiffla i jedząc Skittlesy.Ewentualnie mogłabym wstać dopiero na wieczorny koncert.Resztę popołudnia spędziliśmy na wizycie w Luwrze.W kolejce czekaliśmy 2 godziny ,ale nie było to dla nas jakimś dużym problemem.Muzeum wcale nie okazało się takie nudne jak można przypuszczać.Kiedyś ,gdy chodziłam do podstawówki i gimnazjum dużo malowałam.Babcia kupowała mi farby i płótna ,a potem wieszała moje obrazy w swoim pokoju.Wszyscy mówili ,że mam talent i takie tam ,ale moim rodzicom się to nie podobało.Nie mieli ochoty wydawać pieniędzy na moje "bezpożyteczne hobby" jak to nazywali.No więc w muzeum Luwru miałam co robić.Najlepsze obrazy świata robiły na mnie wrażenie.I te rzymskie rzeźby...Każdy z chłopaków koniecznie chciał mieć zdjęcie z "gołymi posągami".Po prostu jak dzieci.Wszyscy gapili się na naszą grupę jak na jakąś dzicz.Ostatecznie Max z Jayem i Tomem dostali opieprz od ochroniarzy za głośne gadanie ,wygłupianie się i takie tam.W końcu nasza wizyta w Paryskim Luwrze dobiegła końca i wróciliśmy do hotelu.Chłopaki musieli iść na próbę przed koncertem.Ja też postanowiłam wrócić do hotelu.Gorąca kąpiel i od razu człowiek jak nowo narodzony.Następnie postanowiłam zmienić trochę swój strój.Bluzę zamieniłam na koszulę jeansową ,a zamiast bordowych rurek miałam teraz na sobie czarne leginsy.Do tego popielate conversy.Boże jak ja wielbię te buty!Poprawiłam jeszcze makijaż i byłam gotowa do wyjścia.Razem z chłopakami pojechaliśmy na miejsce ich koncertu.Moim oczom ukazała się ogromna scena z wielkim telebimem i dużą ilością wszelkich świateł i reflektorów.Przed sceną rozpościerał się ogromny plac na którym można było zobaczyć grupki dziewczyn czekających na występ swoich ulubieńców.Chłopaki udali się za kulisy sceny.Było tam kilka pomieszczeń , my zajeliśmy miejsce w tym największym.The Wanted rozsiedli się na kanapach.Jednak chwile potem do pomieszczenia wbiegł Scooter i zagonił chłopaków na scenę.Oczywiście Nath ,abym się nie nudziła wziął mnie ze sobą.Usiadłam w rogu sceny na głośniku i podziwiałam mistrzów przy pracy.Najpierw zaczęli śpiewać Invisible.Mega głośny podkład i te niesamowite głosy robiły wrażenie.Cały czas miałam na twarzy niezłego banana.Po prostu uwielbiałam ich słuchać.Potem kolejne piosenki i oczywiście wygłupy.Nath i Jay postanowili zabawić się w wiruozów podrzucania mikrofonów.Jay w pewnej chwili podrzucił w górę obracający się mikrofon ,ale tak sie na niego zagapił ,że go nie złapał.No i biedny sprzęt ucierpiał na zderzeniu z podłogą.Tak ,że już nie działał.Wszyscy oczywiście śmiali się z biednego Jaya.Potem Siva i Max zrobili sobie walkę na stojaki na mikrofony.Big Kev musiał ich uspokajać ,żeby nie zdewastowali reszty sprzętu.W końcu znudziły im się wszelkie zabawy i z pełną powagą odśpiewali kilka piosenek.Potem wróciliśmy znowu do pokoju za scenę.
-No i jak wrażenia z próby?-zapytał Tom.
-A powiem ci ,że bardzo ciekawe i już nie mogę się doczekać koncertu.-odparłam i w tej chwili zawitały do nas Nareesha i Kelsey.
-No gdzie wyście się podziewały?-zapytał Seev przytulając swoją dziewczynę.
-Jak to co?Zakupy mój drogi.W końcu trzeba korzystać z ostatniego dnia w stolicy mody.
-No tak Nare plus Kels zawsze muszą równać się zakupy.-dodał Tom.
-Ej wicie co dziś Jay narobił?Rozwalił mikrofon.-śmiał się Max.
-Cicho bo ty też cały stojak na mikrofon zepsułeś.-bronił się Jay.
-A pamiętacie jak kiedyś na koncercie w Chile Tom zaplątał sie w flage?!Skoczył ze sceny i ochroniarze mu musieli pomagać?-opowiadał Nath ,a wszyscy na wspomnienie tej sceny wybuchli śmiechem.Następną godzinę chłopaki spędzili na wspominaniu wielu śmiesznych sytułacji z koncertów i różnych momentów.Jednak do występu zostało już mało czasu i The Wanted musieli się powoli przygotowywać.
-Chłopaki za minute wchodzicie.-zawołał Big Kev.
-Będziesz za mną tęsknić?-Nathan stał teraz naprzeciwko mnie.
-Bardzo ,ale idź już Nathy.
-No to zaraz wracam.-odpowiedział i skierował się w stronę sceny.
-Powodzenia.-rzuciłam na co Nath odwrócił się w moją stronę i posłał zabójczy uśmiech nr.5.Doskonale można było usłyszeć ,że publiczność na ich widok oszalałą.Na scenie The Wanted czuli się jak w swoim żywiole.Można było stwierdzić ,że Nathan ma ADHD.Cały czas gdzieś gonił i tańczył.Z resztą pozostałą czwórka zachowywała podobnie.Chłopaki wykonali już kilka piosenek kiedy Nathan , prawdopodobnie postanowił zrobić sobie przerwę i przybiegł do mnie.
-Nath!Co ty tu robisz?Wracaj na scenę.-opieprzyłam Nathana ,który zjawił się obok mnie.
-Wrócę ,ale z tobą!-odpowiedział pewnie i złapał mnie za ręke.
-Nath!Czy ty do reszty oszalałeś?-stawiałam opór temu szaleńcowi.
-Możliwe ,ale chodź ze mną!-Nath koniecznie chciał postawić na swoim.
-Nie ma mowy!-protestowałam jak mogłam.
-Idziemy i nie marudź ,zobaczysz że będziesz zadowolona!-powiedział stanowczo ,złapał mnie mocniej za ręke i zaciągnął na scenę.Przed moimi oczami pojawili się teraz tysiące ludzi wiwatujących na mój widok.Nawet nie chce wiedzieć jak bardzo moja twarz musiała być w tej chwili czerwona.O matko!W życiu nie gapiło się na mnie tyle ludzi.
-Ta pani wygrała vipowski bilet „3 minuty z The Wanted”.Powitajcie Nine!-Oznajmił Nath.Boże!Przysięgam ja go kiedyś zabije!
Zaczęły rozbrzmiewać pierwsze dzwięki Heart Vacancy ,a na scene wbiegły dziewczyny wybrane wcześniej z tłumu przez chłopaków.Aż miło była patrzyć jak wzruszone przytulały wszystkich po koleji.Max zaczął śpiewać.
-Nath?
-Tak?
-Nienawidzę Cię.
-Ja też Cię kocham.
Po tej wymianie zdań zaczęliśmy kołysać się w tuleni w siebie w rytm piosenki.Potem nawet tańczyliśmy  tak zwaną przytulankę.Z jednej strony było bardzo przyjemnie i miło ,ale z drugiej czułam się dziwnie ze świadomością ,że setki ludzi wbija w nas wzrok.Piosenka się skończyła ,a ja z powrotem uciekłam za kulisy.Tu czułam się zdecydowanie pewniej i bezpieczniej.Kelsey i Nareesha powitały mnie brawami.
-Proszę nic nie mówcie.
-Dobra nic nie mówimy ,ale to było naprawdę kochane.-przytuliła mnie Kels.
-Nina nie masz pojęcia jak wszyscy cieszą się widząc takiego szczęśliwego Natha.-do uścisków dołączyła się Nare.
-To znaczy?-zapytałam bo byłam ciekawa co dziewczyny dokładnie mają na myśli.
-No...wiesz Nath długo był sam.A teraz gdy jesteście razem zmienił się.-wyjaśniała Nare.
-Nie wiedziałam o tym...
-Wiesz co dobrze go znam i wiem ,że Nath nie miał szczęścia do dziewczyn.Ale teraz...
-Mówię ci  teraz nasz BabyNath jest najszczęśliwszy na świecie.-Kels obdarowałą mnie ciepłym uśmiechem.
------------------------------------------------------------------------------------------------
Masaaaaakra.Męczyłam się z tym rozdziałem dość długo i wyszło takie coś.I to cholernie nudne coś...no dobra już nie komentuje.Wszelkie pomysły na razie wyparowały z mojej głowy ;(No ,ale koniec użalania sie nad moją twórczością.Z okazji trwających Świąt Wielkanocnych (chociaż po pogodzie wcale nie można tego stwierdzić) życzę wam Smacznego jajka , Prezentów od zająca i ogólnie rodzinnych ,wesołych świąt! ;) no i git!
A teraz zapraszam do przeczytania mego oświadczenia.

                                                 OŚWIADCZENIE
No to tak...postanowiłam ,że na jakiś czas zawieszę moje opo.To znaczy zrobię sobie tydzień wolnego od pisania.Muszę troche więcej czasu poświęcić szkole i nauce , popoprawiać oceny i takie tam.Tak więc następny rozdział mam nadzieję ,że ukaże się w następny weekend.Mam nadziję ,że jakoś wytrzymacie tydzień bez moich wypocin.;)
Ściskam was bardzo i dziękuje z te 1.000 wejść ! ;)
 





















 

czwartek, 28 marca 2013



Rozdział 22

Spaceruje ulicami Londynu ,ale miasto nie tętni jak zwykle życiem , nie mam ani jednego człowieka.Jak by wszyscy ludzie uciekli. Wokół unosi się mgła , jest ponuro i szaro.Idę przed siebie w nadziei ,że spotkam kogokolwiek.Kieruje się w stronę mostu.Tego słynnego mostu na którym poznałam Natha.Wiatr rozwiewa moje długie włosy na wszystkie strony.Podążam przez most ,zbliżam się do miejsca naszego spotkania.Z oddali widzę człowieka leżącego na ziemi i opierającego się tyłem o barierkę.Podchodzę bliżej.To Nath.W sekundzie ogarnia mnie złość , żal , smutek, gniew, wszystko naraz.Nic nie mogę zrobić ,on nie żyje…Gładzę ręą po jego lodowatym policzku.Nathan wygląda jak by spał ,jest tylko trochę blady i zimny.Znowu ,znowu to samo.Po moich policzkach spływają łzy.Nagle ogarnia mnie przenikliwy dreszcz.Czuje ukłucie w sercu ,nie mogę oddychać ,ani samodzielnie stać.Opieram rękę na barierce ,a po chwili bez życia osuwam się na ziemie.
Budzę się.Kolejny raz otwieram zapłakane oczy.Dlaczego?Dlaczego mnie to nachodzi?Znowu podobny koszmar ,znowu te same pytania. Chciałabym się w końcu od tego uwolnić ,jednak nie mogę.Ostatniej nocy nic mi się nie śniło ,ale podejrzewam ,że to przez nadmiar procentów w mojej głowie.Może w końcu to samo minie.Nie mogę się tym tak przejmować ,to tylko głupie sny ,które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.Postanowiłam ponownie zasnąć i zapomnieć to tych snach.To pierwsze okazało się łatwe ,ale drugie już trudniejsze…
-Ał!-obudził mnie Nath a dokładniej jego ręka w trakcie przeciągania się którą walnął mnie w ramie.
-Ojej! Przepraszam ,nie chciałem Cie obudzić...Nina słyszysz mnie? Ile widzisz palców?-nawijał spanikowany Nath.
-Nath uspokój się!Żyje i nic mi nie jest!-uspokoiłam chłopaka.
-To dobrze.-pocałował mnie w policzek.
-To ile to już godzin mamy?-powiedziałam do siebie i spojrzałam na zegar stojący na szafce obok łóżka.
-9:47.-powiedziałam i ziewnęłam.
-To już dzisiaj!Jedziemy razem w trase!-powiedział radośnie Natha.
-O fuck!-zrobiłam minę jak bym zobaczyła ducha.
-Co?-Nath nie ogarniał co się stało.
-Przecież my się nie spakowaliśmy!-krzyknęłam na co Nath zrobił facepama!
-Co za geniusze z nas!-dodał.
-Mamy tylko 2 godziny na spakowanie się ,ubranie ,zjedzenie śniadania i dojechanie na miejsce!-powiedziałam załamana własną głupotą i zerwałam się z łózka.
-Ok , spokojnie zaraz opanujemy sytuacje!-Nath również wstał ,ubrał na siebie dres i zniknął za drzwiami pokoju.Po chwili wrócił z dwiema dużymi walizkami w rękach.
-Ty się pakuj a ja idę do kibelka.-odparł.
Zabrałam się więc  za ogarnianie mojej szafy.Nie posiadałam ton ciuchów ,wiec nie miałam dużych problemów co wziąć.Potem przyszedł Nath i również zaczął się pakować.Nare możesz być ze mnie duma!-pomyślałam układając w walizce wczoraj zakupioną sukienkę.
-Ooo!Nina i sukienka!Chciałbym to zobaczyć.-wyszczerzył się Nath.
-Może zobaczysz , może nie…-skomentowałam ,na co chłopak zrobił minę kota ze „shreka”
-Na taki widok musisz sobie mój drogi zasłużyć.-pouczyłam go i kontynuowałam pakowanie.
Następnie poranna toaleta i szybkie śniadanie.Ubrałam się w czarno-biały sweter w paski , fioletowe rurki , na nogi założyłam białe adidasy ,a na głowę szary full cap. Potem pojechaliśmy na lotnisko gdzie czekała na nas już cała reszta The Wanted wraz z dziewczynami.Poznałam tam menagerów chłopaków czyli Martina ,Scootera i BigKeva.Oczywiście na lotnisku roiło się od fanek.Chłopaki chwilę rozmawiali ,robili zdjęcia i rozdawali autografy.Nie obyło się również bez pytań o moją osobę.Nie które dziewczyny patrzyły się  na mnie jak by chciały mnie zgładzić z powierzchni ziemi ,ale niektóre jakby nawet cieszyły się na mój widok. Czułam się w tej sytuacji bardzo dziwnie i nie zręcznie .Zaczęłam sobie uświadamiać co może mnie spotkać.Nathan jest w końcu gwiazdą ,a ja nigdy nie miałam ochoty być w centrum uwagi.Z przemyśleń wyrwała mnie Kels.
-Ziemia do Niny!-blondynka pomachała mi przed oczyma.
-Idziemy już?-zapytałam.
-Jeszcze chwila.Nie martw się nie pożrą ci go.-odpowiedziała  z uśmiechem.
-Ale…ja wcale nie jestem zazdrosna.
-Jak nie jesteś teraz to uwierz mi ,że nie długo będziesz.
To prawda…Nie wiem czy nadaje się do czegoś takiego.Jeszcze kilka miesięcy temu w życiu bym nie pomyślała ,że pokocha mnie ktoś taki.Nagle ktoś złapał mnie za ręke ,oczywiście był to Nath.
-Ej przestraszyłeś mnie…
-Nie chciałem-pocałował mnie w czule ,a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-To idziemy w końcu panie gwiazdorze?
-Idziemy!-odparł i udaliśmy się w stronę odpraw.Nie musieliśmy czekać długo na wejście do samolotu jak to często bywa.Gwiazdorskie przywileje ;)Nareszcie usiadłam w wygodnych  samolotowych fotelach.Oczywiście zajęłam miejsce obok Natha.Załączyłam sobie moje słuchawki i odpaliłam play liste.Nie przeczę ,że ściągnęłam sobie wszystkie piosenki The Wanted.W końcu nie mogę być przy nich taka ciemna. Zamknęłam oczy i relaksowałam się przy dźwiękach Heart Vacancy.Poczułam się wtedy taka dumna ,że ich znam.Położyłam moją rękę na ręce Nathana i uświadomiłam sobie jak bardzo zmienił moje życie.Nareszcie jestem szczęśliwa i to z kim!
Tak więc cały lot upłynął mi bardzo mile przy dźwiękach piosenek The Wanted.Po godzinie wylądowaliśmy w Paryżu.Tam również powitały nas tłumy fanek.I podobne reakcje zarówno moje jaki  i  Prisoners.Potem pojechaliśy do hotelu.Był to bardzo luksusowy i nowoczesno urządzony jak przystało na Paryż hotel.Po wejściu do naszego pokoju moim oczom okazała się sypialnia o miętowych ścianach ,które zdobiły kolorowe obrazy.Na środku pomieszczenia stało wielkie dwuosobowe łóżko z kaszmirowąpościelą .Natomiast ogromne szklane okno oświetlało pokój i zdobiło go widokiem na panoramę miasta.Mogłabym tu spędzić całe życie –pomyślałam w walnęłam się na miękkie łoże.Nath postawił walizki i zrobił to samo co ja.
-Trzeba przetestować to łóżko.-powiedział to z taką powagą ,że aż zaczęłam się śmiać.
-Co masz na myśli?-szepnęłam mu do ucha a on przysunął się do mnie bardziej.
-A no na przykład to.-chłopak złożył czuły pocałunek na moich ustach.Zaczęliśmy się całować coraz zachłanniej.
-Hmhm..-odkchrząknął Jay ,który właśnie wszedł do pokoju razem z Maxem.Nath i ja automatycznie oderwaliśmy się od siebie
-Czego?-burknął Nath wkurzony ,że kolega przerwał nam pocałunki.
-Sorki ,że wam przeszkodziliśmy ,ale ...-zaczął Max.
-Dali nam chyba zły pokój bo mamy jedno łóżko za miast dwóch i myśleliśmy ,że może wy wzięliście klucze od naszego pokoju.-dokończył Loczek.
-Ale jak widać nie więc już wam nie będziemy przeszkadzać.- Max
-Trafna uwaga Max!-powiedział Nath ,a chłopaki udali się w kierunku drzwi.
-A tak na przyszłość to się puka!-dodał.
-Czy oni zawsze muszą nam przeszkadzać?!-Nath był zdenerwowany.
-Oj tam  czepiasz się , Nath.
-Ale oni też.Nie sądzisz?
-Na pewno nie chcieli nam przeszkadzać i to ty się czepiasz mój drogi.
-No dobra…To na czym skończyliśmy?-Nath ponownie się do mnie zbliżył.
-Na tym ,że musimy się wypakować!-oparłam zadowolona na co chłopak wywrócił oczami.Jak my uwielbiamy się ze sobą droczyć.
No i jak powiedziałam tak zrobiłam.Połowę zawartości mojego bagażu ułożyłam w dużej szafie z drewna w kolorze gorzkiej czekolady.Szkoda ,że zostajemy tu tylko 2 dni.Mówiłam  już ,że to miejsce cholernie mi się podoba?;)Po relaksowaniu na łóżu ,ogarnianiu pokoju i odkrywaniu różnych bajerów w wannie z hydromasażem przyszedł czas na zwiedzanie miasta.Na tą okazję postanowił przebrać  się w mniej wypoczynkowy strój.Ubrałam biały t-shirt z kolorowymi nadrukami ,jasno jeansową kurtkę ,czarne leginsy i uwaga!-baleriny.Poprawiłam jeszcze troszeczkę makijaż i byłam gotowa ruszyć w miasto.Calą ekipą The Wanted łącznie z Kelsey i Nareesha wyszliśmy z hotelu.Oczywiście na początek wszyscy jednogłośnie chcieli zobaczyć wieżę Eifela.Od naszego hotelu nie było tam daleko ,więc spacerując mogliśmy przy okazji podziwiać malownicze ulice Paryża.Pogoda nam dopisywała ,promienie słońca nieśmiało wychodziły zza chmur ,ale ogólnie było ciepło.Wokół było mnóstwo ludzi ,turyści ze wszystkich krajów świata kłębili się pod zabytkami.Wizytówka miasta robiła wrażenie.Chłopaki nie byli tu pierwszy raz więc nie jarali się tak bardzo jak ja żelazną konstrukcją.Oczywiście nie mogło się obyć bez słit foci i różnych tego typu zdarzeniom ze mną w roli głównej.Nie weszłam na wieżę gdyż : a) nikomu się nie chciało b)mam  lęk wysokości.Potem cały czas oczywiście spacerowaliśmy ,zwiedzaliśmy ,fotografowaliśmy ,aż w końcu przyszedł czas na obiad.W tym celu udaliśmy się jednogłośnie na pizze.Kanajpa była naprawdę stylowo urządzona ,piękne fotografie zdobiły murowane ściany wnętrza.Pizza również okazałą się przepyszna tak ,że nieźle się napchałam .Do tego po lampeczce winka i żyć nie umierać ;) No prawie bo nie wszystko musiało być takie piękne.Przy stoliku obok siedziała grupka dziewczyn ,jak można się domyślić  fanki.Dziewczyny wnikliwie nas obserwowały ,co było dla mnie trochę krempujące.Chociaż z drugiej strony jak na to spojrzeć to na pewno każda z nas zachowywała by się w podobny sposób gdybym nie znałą chłopaków osobiście.Trochę zmęczeni The Wanted musieli wracać do hotelu ,ponieważ mieli pozałatwiać pare spraw związanych z koncertem ,pogadać  z mengerami i takie tam.Ja też postanowiłam wrócić do hotelu i trochę poleniuchować.Nare i Kels chciały mnie namówić na zakupy ,ale ja i moje obolałe nogi stanowczo nie miały na to ochoty.Wróciłam do hotelu ,wzięłam prysznic ,trochę posiedziałam na laptopie.Szukałam informacji na temat snów.W internecie było napisane wiele różnych porad jak się pozbyć koszmarów : nie jeść przed snem , pić różne ziołowe herbaty ,dobry jest też taki indiański łapacz koszmarów,który można powiesić nad łóżkiem.Przed snem w zasadzie nic nie jem , to może wypróbuje te herbatki i indiański łapacz koszmarów.Jak tylko coś takiego, gdzieś zobaczę to od razu kupie.
Wieczorem planowaliśmy udać się w mały rejs  statkiem po Sekwanie.Około 19 całą ekipą wyjechaliśmy z hotelu czarnym vanem.Przez okna samochodu mogłam podziwiać przepięknie oświetlone , urokliwe uliczki Paryża.Nie bez powodu nazywane jest miastem zakochanych.Po chwili byliśmy na miejscu.Dotarliśmy do małego portu ,gdzie czekał na nas wynajęty statek , cały tylko dla nas na 3 godziny.Jak dobrze ,że wyleczyłam się już z choroby lokomocyjnej.-pomyśłałam.Po chwili siedzieliśmy już na tarasie statku.Obok znajdował się barek ,który w sekundzie została oblężony przez Jay ,Toma i Maxa .Natomiast ja z Nathem ,siedzieliśmy wtuleni w siebie i podziwialiśmy niesamowicie oświetlone miast nocą .Ze statku doskonale widoczna była cała pooświetlana wieża Eiffla.
-Mogłabym tu spędzić całe życie-oparłam moja głowę na ramieniu Nathana.
-Ale tak sama?
-No coś ty ,to chyba wiadome ,że z tobą.-popatrzyłam w jego świecące zielono-niebieskie oczy.
-Może kiedyś…wszystko jest możliwe.-odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy.
-Nat zaśpiewaj mi coś.-poprosiłam.
-Po jutrzejszym koncercie będziesz miała dość.
-Chyba żartujesz?Mogłabym cię słuchać godzinami ,a nawet latami.-posłałam mu ciepły uśmiech.
-Sama tego chciałaś.-odpowiedział i zaczął śpiewać początek Glad You Came ,ale do tego starał się fałszować.
The sun goes down
The stars come out
And all that counts
Is here and now
-Ej ,ej młody nie kradnij mi kwestii.-podszedł do nas lekko wstawiony Max i zaczął swój popis.
My universe will never be the same
I'm glad you came
Potem znowu śpiewał Nath.Tym razem takim zadziornym głosem ,który naprawdę bardzo mi się podobał.
You cast a spell on me, spell on me
You hit me like the sky fell on me, fell on me
And I decided you look well on me, well on me
So let's go somewhere no-one else can see, you and me
Potem Tom ,który był leciutko spity.Śpiewał do Kels ,dokładnie w taki sposób jak w teledysku.
Turn the lights out now
Now I'll take you by the hand
Hand you another drink
Drink it if you can
Can you spend a little time,
Time is slipping away,
Away from us so stay,
Stay with me I can make,
Make you glad you came
I w końcu refren :
The sun goes down
The stars come out
And all that counts
Is here and now
My universe will never be the same
I'm glad you came
I'm glad you came
Chłopaki zaczęli ,a raczej próbowali tańczyć I do tego darli się na cały głos.Nath nagle podniósł mnie ,wziął na ręce i zaczął kręcić w kółko ,tek że następnie potknął się i ławkę i oboje z pełną gracją wywaliliśmy się na podłogę.Jak dzieci…Wszyscy w koło pękali ze śmiechu.Potem chłopaki kontynuowali swój recital ,wygłupiali się ,trochę pili –jak to z The Wanted zazwyczaj bywa. ;)W końcu rejs dobiegł końca i musieliśmy wracać do hotelu ,ale nie wszyscy chcieli.Nasza trochę spita trójca chciała koniecznie pozwiedzać okoliczne kluby ,na szczęście jakoś z dziewczynami udał ich się przekonać do powrotu.Bądźmy szczerzy , jak oni by dali rade tacy skacowani jutro występować?Tak jak na początku przyjechał po nas ten sam czarny van i wróciliśmy do  naszych pokoi.Jak zwykle po całym dniu na nogach byłam trochę zmęczona więc od razu zasnęłam.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Na początek winna jestem moim czytelnikom przeprosiny ;\ Miał  być wczoraj ,ale nie miałam cały dzień neta ,a wieczorem nocowałam u koleżanki.I musze przyznać ,że jestem z siebie duma!Ponieważ koleżanka ta moja jest zawziętą Directionerką i 80% pokoju w którym spałam było wyklejone plakatami -.- ale żyje jeszcze jakoś!:)No a co do tego czegoś na górze no to oceniam jako : takie sobie.Troche nie miałam pomysłów ,więc wyszło jak wyszło.Ale coś tam lepszego się może natworzy we święta ;)
ps.dzisiejszego , wspaniałego dnia obchodzę okrągły jubileusz 2.000 przeróżnych ,zdjęć ,gifów i filmów w folderze "TW" ,więc zaprezentuje wam kilka perełek z moich zbiorów;)







ps.2 Co sądzicie o zmianie wyglądu ,lepiej jest teraz ,czy może przedtem?Dajcie znać.

sobota, 23 marca 2013



Rozdział 21

Budzę się i otwieram powoli oczy. O kurde!Czuje jakby zaraz miało mi rozsadzić głowę.Leże sobie na kanapie w miejscu naszego melanżu.Pomieszczenie wygląda jak żulnia . Zresztą leżący na ziemi chłopaki dopełniają obrazu dramatyzmu.To było do przewidzenia…No dobra trzeba się trochę ogarnąć.O fuck!Te głuptaki pomalowały mi cały gips markerem. Świetnie!Mam z nim paradować jeszcze 2 tygodnie…No dobra czas powstać!Kręci mi się w głowie ,ale jakoś stoję na nogach.Chłopaki też zaczynają się budzić.Ich reakcje są podobne jak moje.Wody!Tabletek przeciwbólowych zapodajcie mi dobrzy ludzie!Udaje się do kuchni w celu zaspokojenia pragnienia.Zaraz…,a ile to już godzin jest?13.22 no nie źle.
-Nina!Dobry człowieku wody!-woła do mnie Max ,który wygląda jak by go kombajn przejechał.
-Mi też!Mi też!-Nath też nie wygląda lepiej i pewnie też nie czuje się lepiej niż reszta.
Dobrotliwa ja nalewam wszystkim napoju życia i dostarczam do rąk własnych.
-Ej dzisiaj jest czwartek?-zapytał pół-przytomny Nathan.
-Nie poniedziałek.-odparł sarkastycznie Tom.
-Przecież wczoraj była środa.-Nathan włączył tryb myślenia.
-No brawo geniuszu!-dodałam.
-Ej chłopaki!My mieliśmy dzisiaj na dzisiaj umówione spotkanie z Martinem!-ocknął się Max.
-O 14.00!-spanikował Jay.
-No to trzeba się zbierać…-Nath zrobił ziew gigant.
-Widział może ktoś gdzieś moje odzienie?-odezwał się Tom który rzeczywiście był bez koszulki.A tak na marginesie to dba chłopak o klatę.Nie to co ten mój leniwiec…
Wszyscy po chwili zaczęliśmy się zbierać.Tom znalazł swoją koszulkę na balkonie ,a mój full cap znajdował się w wannie(?!)Chyba nawet lepiej ,że nie pamiętam dobrze końcówki imprezy.Chłopaki pojechali jednym autem a ja zamówiłam taksówkę ,którą dotarłam do domu. Uzgodniliśmy ,że Nath pojedzie dziś do Gloucester zawieść Tię do mamy.Nie chciałam poznawać pani Sykes taka skacowana ,więc na dzisiaj zaplanowałam zakupy z Nareeshą.W końcu muszę wyglądać jak człowiek ,gdy pojadę w trasę.W domu ogarnęłam się nieco ,zjadłam śniadanio-obiad i na 15.00 byłam gotowa.O umówionym czasie Nare zjawiła się u mnie i razem pojechałyśmy do największej galerii w jakiej dane mi było być.Naszym pierwszym sklepem był oczywiście Croop ,czyli mój ulubiony.Jak ja kocham bluzy!-zawsze sobie to powtarzam kiedy tam jestem.Wybrałam bordowe rurki ,granatową bluzę z napisem „I want to hear your voice again” (z myślą o Nathanie;)),i dwa białe t-shirty z nadrukami i zadowolona udałam się w kierunku przymierzalni.
-Zaraz ,zaraz!Co ty tam masz?-zatrzymała mnie Nare a ja pokazałam jej moje „zdobycze”.
-Nina ,czy ty chodzisz tylko w samych bluzach?
-Nie.Czasami zakładam też sweterki.-odpowiedziałam ,a mulatka zrobiła facepama.
-Kobieto przecież ty masz za ładną figurę na takie worki!Zaraz wybiorę dla ciebie jakąś ładną sukienkę.-
-Ja i sukienka? No nie wiem.-zaprotestowałam ponieważ pierwszą najważniejszą rzeczą na  jaką zwracam uwagę w wybieraniu  ciuchów  to przede wszystkim wygoda.
-Zobaczysz jeszcze mi podziękujesz ,o Nathanie już nie wspomnę,-powiedziała Nareesha bardzo zadowolona z faktu że może mi coś wybrać.
 -No niech ci będzie.Tylko nie różowa!-zastrzegłam.
Ja poszłam do przymierzalni przymierzać ciuchy ,które wybrałam ,a Nare po paru minutach przyszła do mnie z 3 sukienkami.No cóż nawet nie były takie złe. Przymierzyłam pierwszą i zaprezentowałam się mojej zakupowej doradczyni.
-A  nie mówiłam?Wyglądasz ślicznie.Powinnaś koniecznie chodzić w spódnicach bo masz masakrycznie zgrabne nogi moja droga!
-Jakoś nie zauważyłam ,ale dziękuje.-szczerze?Akurat ta sukienka przypadła mi do gustu i wyglądałam w niej nawet przyzwoicie.
-Dobra , wskakuj w resztę.-poleciła mi ,a ja zniknęłam w przymierzalni.Ostatecznie kupiłam moje ciuchy i do tego szafirową sukienkę przed kolano z krótkim rękawem i z cieniutkim paskiem w talii.Tylko gdzie ja w niej pójdę?-zastanawiałam się.Dobra ,mniejsza o to ,przecież trzeba mieć w szafie jakiś wyjściowy ciuch.Jak się potem okazało to był zaledwie początek zabawy „Nare ubiera Nine”. Potem przyszedł czas na odwiedzenie sklepu z butami.Chciałam sobie kupić jakieś kolorowe trampki ,ale Naresha koniecznie upierała się ,abym wybrała szpilki.Ostatecznie po długotrwałych negocjacjach wybrałam jasno popielate baleriny.W trakcie naszej wyprawy odwiedziłyśmy mnóstwo sklepów.Kupiłam między innymi torebkę ,oczywiście przewieszaną przez ramie i czarną skórzaną kurtkę.Na końcu było najlepsze ,czyli sklep z miliardami onesie!To lubie!Ja wybrałam  to . a Nare to .Tak więc zadowolone i równie zmęczone zakończyłyśmy zakupy.Udałyśmy się do  Starbucksa na przepyszną kawe.Najlepsza jaką kiedykolwiek piłam ;)Po tak miło spędzonym czasie zakończyłyśmy spotkanie.Nare odwiozła mnie do domu ,a sama pojechała do siebie.Musze przyznać ,że cholernie fajna z niej dziewczyna.Po rozpakowaniu ciuchów zrobiłam sobie kolacje ,czyli frytki.Około 21 do domu zawitał Nath.
-Hey!-przytuliłam go na powitanie jak tylko pojawił się w drzwiach.
-Tęskniłaś kocie?-dostałam od niego buziaka.
-Troszeczkę.-odparłam.
-Tylko troszeczkę?Myślałem ,że pogrążałaś się beze mnie w rozpaczy!-dodał oburzony.
-Oj nie przeceniaj się tak.
-I co?Jak tam wizyta rodzinna?-zmieniłam temat.
-Dobrze.I to nawet bardzo.Obawiam się ,że moja mama zagłaska naszą Tie na śmierć.
-Może jednak przeżyje-powiedziałam przez śmiech.-Jakby co to może Jess ją będzie ratować.
-Oj nie wiem ,ona jeszcze bardziej może się przyczynić do tego zabójstwa.
-Najwyżej będzie siedzieć za współudział.-machnęłam ręką.
-A tak poza tym to moja mama była lekko mówiąc oburzona ,że nie zabrałem cię ze sobą.-powiedział .
-No przecież mówiłam ci Nath!Jak by mnie zobaczyła w takim stanie wzięła by mnie za jakąś ćpunkę.-broniłam się.
-Wiem ,wiem.Powiedziałem jej ,że miałaś kłopoty z zatwardzeniem.-powiedział jak by nigdy nic.
-Że co!?Mózg ci wypaliło!Nath!-co za idiota?!
-Żartuje!Nie bij proszę!
-No już myślałam!
-Żałuj ze nie widziałaś swojej miny!-mówił przez śmiech.
-Hahha ,ale śmieszne! Doprawdy Nath uśmiałam się po pachy!
-Oj tam mały żarcik!-dał mi całusa w policzek.-Powiedziałem jej ,że nie mogłaś się zwolnić z pracy.
-Dobry chłopiec!-z uśmiechem poczochrałam go po grzywce.
-Zrobiłaś mi kolacje moja Nino?-zmienił temat.
-Oj nie wiedziałam kiedy będziesz więc nie robiłam.
-No wiesz!Teraz to już poważnie zaczynam zastanawiać się nad zmianą gosposi!
-Dobra , dobra.Z takimi kwalifikacjami każdy mnie zatrudni i to za grube dolary!
-Nie pyskuj mała!-Nath pogroził mi palcem.
-I kto tu jest mały!-stanęłam naprzeciwko niego na palcach tak ,że teraz byliśmy prawie równi.
-Pff..-burknął "oburzony".
-Pfff…-zrobiłam foch z obrotem i wyszłam.Udałam się do łazienki w celu kąpieli.Jak przyjemnie jest po całym dniu zrelaksować się w wannie ^^ Wanne wypełniłam po brzegi gorącą wodą i nalałam mnóstwo płynu pod prysznic ,aby zrobiła się piana.Leże tak sobie spokojnie w wannie a tu nagle u mich stóp widzę pająka!!!!W sekundzie odsunęłam się na drugi koniec wanny i w niebo głosy krzyknęłam.
-Co się stało?!-do łazienki wpadł Nath.
-Pająk!-pisnęłam cała spanikowana i patrze na pływającego na drugim końcu wanny pająka.Nath ni skąd ni z owąd zaczyna się rozbierać.Ściąga koszulkę ,spodnie i skarpetki tak ,że zostaje w samych bokserkach.
-Co ty wyprawiasz?-pytam zdezorientowana.
-Jak to co?Robie ci akcje ratunkową.-Szybko wchodzi do wanny ,ręką zabiera pająk i spuszcza go w kiblu.
-Już go nie ma Pani Arachnofobiczko.
-Dobrze , dziękuje bardzo ,ale  jakim prawem bezkarnie wlazłeś mi do wanny?!-mówie zdenerwowana.Niby zlikwidował obiekt mojego strachu ,ale wlazł do łazienki gdy się myłam więc chyba wiadomo ,że jestem goła.Na szczęście piana zakrywa mój neglisz.
-A takim ,że słyszałem jak krzyczałaś.A po za tym to mój dom.-zaznaczył Nath
-Dobrze w takim razie dziękuje bardzo za obronę Właścicielu Domu ,a teraz żegnam.-wskazałam w stronę drzwi.
-No a jeśli więcej pająków czyha na twoje życie?Przecież nie moge cie narażać!-mówił to takim poważnym tonem ,że aż chciało mi się  śmiać z tej całej sytuacji.
-Nath ,czy ty jesteś jakiś niedorozwinięty umysłowo?Kąpie się i chce abyś opuścił to pomieszczenie.-powiedziałam stanowczo.
-No ,ale...-Nath z nie chęcią i z smutną miną wyszedł z wanny.
-Dobra już ide.-dodał po chwili ,gdy wytarł mokre nogi ręcznikiem.
W końcu wyszedł ,ale nie domknął drzwi.Aha...pewnie będzie mnie podglądał przez  szparę.
-Nie dla psa kiełbasa!-rzuciłam w drzwi opakowaniem płynu do kąpieli ,tak że się zamknęły ,a Nath chyba nimi dostał.Niech ma!Odechce mu się włazić do cudzej wanny bez pozwolenia.Po kąpieli jako że byłam bardzo śpiąca udałam się do łóżka.Po przemyśleniu sytuacji w wannie doszłam do wniosku ,że jednak nie powinnam się na niego tak drzeć.Nath ma po prostu taką naturę trochę zboczoną i trochę głupkowatą ,ale jest mimo wszystko bardzo kochany.Gdy tak sobie myślałam do pokoju przyszedł Nath ,który następnie bez słowa położył się obok mnie.
-Nath?-zapytałam na co chłopak się nie odezwał.-Chciałam Cię przeprosić za to że Cie tak opieprzyłam.-powiedziałam z wyrzutami sumienia.-Miałeś w końcu dobre intencje-kontynuowałam.
-Wszystko okej.-odparł i pocałował mnie w czoło na co ja obdarzyłam go uśmiechem.
-Dobranoc mój bohaterze.-powiedziałam.
-Dobranoc damo w opałach.-powiedział.
-Co?-zapytałam przez śmiech.
-Nic ,nic śpij.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
No to zaszalałam! ;) Powiedzmy ,że rozdział jest taki długi bo a) dopadła mnie wena b)magiczna  liczba 3 komentarzy przekroczona ;) c)mam baaardzo dobry humor ;) 
Coś podejrzanie dużo u mnie tego hormonu szczęścia xD
Dedykuję to moje "dzieło" : Anusiak ,San x i Szalonej.Kocham was!
Nexta można się spodziewać w #WantedWednesday.