Rozdział 13
Obudziłam się trochę późno ale w końcu jest weekend no i te
nocne rozmowy z Nathanem musiałam jakoś odespać .Od razu udałam się do łazienki
w celu wykonania porannej toalety.Zastałam tam Nathana w samych spodniach od
dresu stał nad umywalką i mył zęby.Stałam chwile w drzwiach .Nie zauważył mnie
,a ja miałam okazję podziwiać jego klatę a raczej jej brak. Chociaż nawet nie
jest źle –pomyślałam.
-Dzień dobry.-Przywitałam się.
-O hey!Ja już kończe.-Nath wypił z kupka łyk wody i wypluł.
-Nie śpiesz się.Mam dziś duuużo czasu.Pracuję od
15.-przeciągłam się i zrobiłam ziew gigant.
- To może gdzieś wyjdziemy?Jakiś lunch albo na lody?
-Jasne.To jesteśmy umówieni.-Uśmiechnełam się i nałożyłam
pasty na szczoteczke.
Potem tradycyjnie zjadłam śniadanie ,leżałam na kanapie
przed telewizorem i uwaga zrobiłam pranie!No jak ta praca zmienia ludzi!Następnie
ubrałam coversy ,odświętną czarno-białą bluzę z adidasa i wyruszyłam z Nathanem
na umówiony lunch do McDonalda.Jak zwykle sałatka z kurczakiem i litr coli
wylądowały w moim żołądku .Wychodząc z fastfooda minęliśmy sklep z full capami
i się zaczęło…Nath stanął jak wryty gdy zobaczył wystawę sklepową.
-Nowy sklep z full capami!-cieszył się jak dziecko które
pierwszy raz jest w wesołym miasteczku.Złapał mnie za ręke i wszedł do środka
sklepu.Moim oczom ukazała się kolorowa ściana czapek.Nath natychmiast zaczął
wszystkie przymierzać.W pewnej chwili włożył mi na głowę różową czapke z
czarnym napisem SUPER GIRL.
-Bicz please!Rożwa?Zwariowałeś?Nawet bym w tym po domu nie
chodziła.-odparłam.Zdjełam z siebie czapkę i włożyłam na głowę chłopakowi.
-Do ciebie dużo bardziej pasuje.-powiedziałam.
-Haha ale śmieszne!A
tobie jak zwykle nic nie pasuje.-powiedział obrażony Nathan.
-Oj no czapka jest ładna ,ale nie ten kolor panie
stylisto.-wzruszyłam ramionami.
-No to w takim razie Pani Wybrena.. kupie ci tą!-Włożyl
kolejny full cap na moją głowe tylko tym razem szary z takim samym napisem jak
poprzednio.
-Jest świetn!.-przejrzałam się w lustrze.-Ale nie możesz mi
jej kupić.I tak mi już jedną dałeś.-powiedziałam i odłożyłam czapkę na miejsce.
-O nie!Kupie ci ją…powiedzmy ,że to prezent …na
urodziny.-znowu włożył czapkę na moją głowę.
-Urodziny ,które były miesiąc temu.-kolejny raz odłożyłam
czapkę.
-Co ja poradzę że tak ślicznie w niej wyglądasz!?Kupuje ją i
żadna siłą mnie przed tym nie powstrzyma!-Wziął czapkę dla mnie i jakąś jedną
dla siebie po czym pognał do kasy.
-On jest niemożliwy.-powiedziałam sama do siebie i wyszłam
ze sklepu.Szłam sobie spokojnie ,gdy nie kto inny jak pan „czapkocholik” włożył
mi znienacka na głowę mój prezent.
-Ej!Nath!-odwróciłam się tak ,że staliśmy teraz naprzeciwko
siebie.
-No dobra niech będzie.Dziękuje.-powiedziałam i przytuliłam
chłopaka.
-No i tak ma być cały czas.-uśmiechnął się pokazując przy
tym szereg białych zębów.Jednak tą piękną chwilę przerwał dźwięk smsa dobiegający z telefonu Nathana.
-Musze za chwilę jechać do studia.-posmutniał.
-Okej.Jedź ,nie zatrzymuje cię.
-Pa.-Przytulił mnie i udał się w
stronę postoju taksówek.
Było już grubo po 14.00 więc
szybkim krokiem udałam się do pracy.Jak zwykle po otworzeniu szklanych drzwi
witają mnie sztuczne uśmiechy moich „koleżanek”.Nie wiem czemu mnie nie
lubią.Nic im przecież nie zrobiłam.Niby zachowują się uprzejmie ,ale jakoś
widać ,że coś do mnie mają.Może są zazdrosne o Natha?Sama ,nie wiem.
-Kilka godzin póżniej -
Szefowa
kupiła duży wiszący telewizor do lokalu.Tak że będzie można w weekendy oglądać
mecze.No tak ,świetnie dziś jest mecz a ja nie mogę go obejrzeć bo jedną ręką
muszę odbierać zamówienia przez telefon a drugą roznosić piwo po Sali.No ale
jakoś przeżyje jeszcze tylko kilka godzin pracy-ta myśl dodaje mi
otuchy.Ciekawe co tam porabia Nathan.Ostatnio w kółko o nim myślę np. co
robi?gdzie jest?z kim jest?Dobra Nina ,ogarnij się i skup na tym za co ci
płacą.Ale fajnie z jego strony za ten prezent.Kurde.Troche głupio się
zachowałam w tym sklepie. Rzeczywiście nie powinnam być taka wybredna…On się
stara ,żebym była zadowolona ,a ja…trochę mu to utrudniam.Nawet więcej niż
trochę.Na jego miejscu dawno bym siebie olała.On jest taki kochany. Co? Wróć!
Kochany? No..yyy..w sumie to tak.Nathan jest kochany!To znaczy on jest dla mnie
bardzo… przyjacielski?Przyjacielski…hmm czasami mam wrażenie ,że nawet bardziej
niż przyjacielski.On traktuje mnie raczej jak siostrę?Sama nie wiem.Wczoraj
wieczorem ,chyba nie byłam dla niego jak siostra.Nie!Nie!Nie!Hahhaha ,jasne!On
i ja ,ze niby..?Dobra ,Nina ty już lepiej przestań myśleć.Co on by niby miał we
mnie widzieć? Nath jest zabawny ,przyjacielski ,opiekuńczy ,towarzyski ,a
ja?Tylko mi nie mów ,że coś do niego czujesz!Boże ,wiedziam!Mam
shizofrenie!Koniec tego myślenia!
Tak więc przez następne godziny
starałam się skupić na kelnerowaniu ,a nie na rozmyślaniu o moim życiu
prywatnym.No nareszcie wybiła 21.00!Odkładam roboczy mundurek na zaplecze
,żegnam się z resztą pracowników i wychodzę.Jest ciemno i dużo zimniej niż
wczoraj.Może zamówieć taksówkę?.Ale nie mam za co .Pensje dostane za
kilka dni.Trudno , ruszam w drogę.Jakoś sobie poradzę to nie tak daleko.Góra 20
minut.Idę i rozglądam się wokoło.Na ulicach jest dość mało ludzi.Pewnie
większość o tej porze wybiera się do klubów czy na imprezy.Nagle podchodzi do mnie jakiś facet
w średnim wieku ,jest trochę pijany.Na moje oko to jakiś żul.
-Witam…czy nie chciała by mnie
pani wspomóż paroma funtami.-plącze mu się język.
-Nie.Nie mam przy sobie
pieniędzy.A poza tym śpiesze się.-ignoruje go.Przeciesz widomo że chciał
wyłudzić na flaszke.
-No ,ale …taka ładna
dziewczyna.Nie…ma pieniędzy?-mówi to i chamsko tak również na mnie patrzy.
-Nie.-rzucam i chce iść dalej
,ale on zastawia mi drogę i staję się coraz bardziej natarczywy.
-Kurde!Spadaj pan.-mówie
zdenerwowana.Szybko kieruję się na drugą stronę ulicy ,aby
uwolnić się od natręta.Stawiam nogę na jezdni i przebiegam kawałek.Ale nagle
oślepia mnie światło reflektorów.Samochód jedzie prosto na mnie.To dzieje się w
dosłownie sekundzie.Czuje jak udeża we mnie.Teraz widze tylko ciemność.Głowa mi
pęka czuje jak leci z niej krew.Leże na jezdni i trace kontakt z
rzeczywistością.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Hahah porażka no przynajmniej ten wypadek.Sorry ,ale nigdy nie miałam wypadku i nie umiem tego opisać.No ,ale jest.Rozdział dedykuje (niecierpliwej)San x i Szalonej ,czyli stałych i (chyba jedynych czytelniczek).No to do poniedziałku!;)
nonono od razu niecierpliwa ;p !
OdpowiedzUsuńpo prostu lubię czytać Twoje rozdziały :)
akcja z czapką taka słodka łiiii :D
ale na koniec ten wypadek o jaaa... aż sie wzdrygnęłam i bez kitu miałam ciary..
bosz bosz bosz i co teraz -.- ... ?
daaaaaleeeej pliiisss ! :D
:*
Co ty jej żeś zrobiła ?! No co ?!
OdpowiedzUsuńFoch forever za to ! Nie no żartuje ;p
Rozdział wspaniały ;)
Słodka czapkarnia <3
Dziękuje za dedyk ;d
Czekam na następny :)
Weny xd
Zapraszam również do mnie:
http://ifoundyoustoryofthewanted.blogspot.com/