czwartek, 23 maja 2013

                                UWAGA!Nadaje ogłoszenie parafialne!
Otóż pragnę poinformować Was ,że 25 maja (sob.) premierę będzie miał mój nowy blog! nicely-story.blogspot.com Pojawią się tam bohaterowie i pierwszy rozdział ;) Będzie to napewno trochę inne opowiadanie niż to.Szczególnie postaram się by było lepsze jakościowo xd z resztą sami zobaczycie ;) A co do tego bloga to postaram się go kontynuować ,ale szczerze powiedziawszy aktualnie poświęcam się pracowaniem nad nowym opowiadaniem.Mam nadzieję ,że uda mi się napisać kolejne rozdziały i jakoś odpowiednio zakończyć tą historie.Tak ,że jeśli coś tu się pojawi to z pewnością dam Wam znać ;) Na razie jednak zapraszam na nicely story!Mam nadzieję ,że nie was nie rozczaruję.

poniedziałek, 13 maja 2013



Rozdział 28

Oczywiście każdy z chłopaków nabył kufel po czym  cała czwórka z bananami na twarzach wróciła do nas.Nikt nie miał ochoty dłużej siedzieć przy fontannie ,więc postanowiliśmy znaleźć jakieś adekwatne miejsce na obiad.Padło na McDonald.Jak można się domyślać w takich knajpach zawsze jest mnóstwo ludzi ,co oznacza zwiększone prawdopodobieństwo występowania populacji TWFanmily.Chłopaki nie mogli w spokoju zjeść bo co chwilę podchodziły do nich fanki ,jednak oni traktowali to bardzo normalnie.Byli bardzo cierpliwi i za każdym razem cieszyli się widząc szczęśliwe twarze dziewczyny wpatrujące się w nich z nie dowieżaniem.Właśnie za to ich podziwiałam ,dla nich Fanmily naprawdę jest rodziną.Gdy wszyscy zjedli opuściliśmy restaurację ,całą reszta dalej postanowiła zwiedzać miasto natomiast Nath chciał wrócić do hotelu ponieważ umówił się z Jess na rozmowę na skejpie.Do koncertu zostały jakieś dwie godziny więc ja i Nath zamówiliśmy taksówkę ,która dostarczyła nas do naszego hotelu.
Razem z chłopakiem usiedliśmy na łóżku oparci o wezgłowie.Nath odpalił laptopa i po chwili na ekranie pojawiła się Jessica.
-Hej jak ja Was dawno nie widziałam.-uradowała się blondynka.
-Oj masz racje młoda całe dwa tygodnie.
-Nath przecież wiesz jak mi się czas bez ciebie dłuży.
-Wiem ,wiem jestem nie zastąpiony.
-Jasne!A co tam u was ,jak żyjecie?
-Wszystko świetnie.Jesteśmy teraz w Berlinie , dokładnie za dwie godziny chłopaki dają koncert.
-O to może jeszcze zdążę wpaść!Weź mi tam dwa Vipy załatw brat ok?
-Spoko ,spoko już czekają na ciebie bileciki także pakuj się i leć.Tylko o mamie na zapomnij!
-Spokojnie Nath wcisnę ją do walizki.
-Kogo wciśniesz do walizki Jess?-odezwał się kobiecy głos ,z pewnością pani Sykes.
-Nic nic mamo tak sobie żartujemy.
-A z kim tak sobie żartujesz?
-Z Nathem.Gadamy na skejpie.
-Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?!Powiedz ,że za minutę tam wpadnę ok?
-Ok.No tak więc..no mama przyjdzie.-dziewczyna popatrzyła na mnie znacząco.Zapowiada się ciekawie pierwsze spotkanie z mamą mojego chłopaka odbędzie się na skejpie.Spojrzałam spanikowana na Natha na co on tylko roześmiał się z mojej przestraszonej miny.
-Przeżyjesz to jakoś.Nin oddychaj ,spokojnie nie denerwuj się tak moja mama nie gryzie.-położył ręce na moje ramiona i próbował nieco mnie uspokoić.No tak…ja zawsze tak miałam ,denerwowałam się i stresowałam byle czym.Przecież to tylko poznanie mamy Nathana przez skejpa…
-To co gotowa na konfrontacje z prawdopodobnie przyszłą teściową?-zapytała rozbawiona Jess.
-Nie bardzo.-odpowiedziałam niepewnie i zwróciłam głowę w stronę Natha ,który obdarował mnie ciepłym uśmiechem i całusem w policzek.
-I co gdzie ten nasz leniwiec?-na kanapę obok dziewczyny usiadła uśmiechnięta kobieta po czterdziestce z blond włosami do ramion w identycznym kolorze co Jessici.Teraz dostrzegłam ,że Jess to naprawdę skóra zdjęta z matki.Za to Nath…on był trochę do niej podobny z twarzy ,ale te brwi i kolor włosów z pewnością odziedziczył po ojcu.
-Cześć mamo!-przywitał się rozpromieniony Nath.
-Ooo witaj synu i…-tak jak się spodziewałam mama Natha była naprawdę zaskoczona moim widokiem.
-Nina bardzo mi miło.-zrobiłam uśmiech nr 5  z nadzieją ,że przez podkład nie będzie widać ,żadnych rumieńców speszenia.
-Mi również bardzo miło w końcu poznać drugą połowę Natha.-kobieta odwzajemniła mój uśmiech , ba teraz całą nasza czwórka miała banany na twarzach.-Możesz mówić mi Karen.-dodała po chwili wpatrując się we mnie.
-Jess dużo mi o tobie opowiadała , tak Cię zachwalała ,a ja nie mogłam się doczekać kiedy Cię poznam.-zachwycała się kobieta ,ale za bardzo chyba nie było czym.
-Bardzo miło mi to słyszeć.-kolejne podlizywanie się  w moim wykonaniu.
-Po powrocie z trasy wpadniemy do Gloucester tak ,że sobie wszyscy pogadamy.A jak Tia ,żyje jeszcze?-zainteresował się Nathan.
-Ba żyje i ma się bardzo dobrze!
-Nie macie pojęcia jak miło ,gdy coś goni po domu.Bez Harrego zrobiło się tak pusto.-Jess była chyba zachwycona opieka nad Tią ,a Nath szepnął mi do ucha ,że chodziło jej o psa.
-Szkoda ,że nie widzieliście jak Tia próbowała polować na nasze plastikowe rybki!Podrapała całe rury ,siłowała się z nimi chyba pół dnia.-opowiadała nam Karen.
-Mamo nie śmiej się z niej!Ja też na jej miejscu bym zniszczyła te głupie rury , mówię Ci na pewno ją denerwowały te zmieniające się światła.
-Z tym akurat się z tobą zgodzę Jess.Te rybki są okropne i w dodatku jeszcze wydają taki denerwujący dźwięk.
-Może i wydają ,ale mi się podobają i co więcej planuję dokupić jeszcze taką jedną do łazienki.-Pani Sykes broniła swojego zdania na co rodzeństwo zrobiło facepama.
-Oj teraz to ja już się poważnie zastanawiam czy tam przyjechać mamo.-polenizował chłopak.
-No ,ale musimy zabrać Tię od tych rybek ,może mieć uraz ,albo coś.
-Prawda!Przyjedziemy tam ,ale tylko ze względu na dobro Tii.
-A żartujcie sobie dalej!Tii jest u nas jak w raju.-
-Aaa z tego wszystkiego nie zapytałem co u Was słychać?
-U nas słychać tylko rybki.-powiedział Jess za co dostała z łokcia od mamy.
-No cóż u nas to w zasadzie po staremu.Jess po jutrze będzie zdawać egzamin z pianina.
-No to życzę powodzenia!Mam nadzieje ,że te lekcje u mnie coś tam podziałały.
-I to jak Mocarcie!
-W takim razie cieszę się niezmiernie Beethovenie!Niestety będziemy musieli już kończyć bo koncert wzywa.
-No to daj tam czadu Nath!
-Trzymajcie się ciepło!I zadzwońcie jak będziecie wracać!
-Zadzwonimy obiecuje.To pa!
-Pa!-odpowiedziały po czym znikły z ekranu.
---------------------------------------------------------------------------------------
No siemanko!
A więc wróciłam do was moje bejbusy!;) Muszę przyznać , że wycieczka do Wawy była bardzo udana pomijając fakt ,że jadąc autobusem dowiedziałam się ,że pierwszego dnia nie będziemy nocować w Warszawie tylko w jakimś Niepokalanowie -czyli 100 m w prawo inna miejscowość i 100 m w lewo też inna miejscowość! -,- mieszkałam w jakimś domu pielgrzyma , w którym czułam się jak w surowych rodzicach...ale jakoś przeżyłam i reszta wycieczki była świetna!;)
A co do samego rozdziału to możliwe ,że możecie nie kumać o co chodzi z tymi rybkami xd
A więc kiedyś gdy oglądałam twitcama Natha w jego domu w Gloucester to pokazywał tam takie dwie stojące rury wypełnione wodą ,w których pływały plastikowe rybki do tego woda poprzez światła zmieniała kolory do tego wydawał dzwięk jak bardzo głośna lodówka.Ku mojej radości okazało się ,że również mam coś takiego w domu .(na szczęście nie działa)No więc taki tam nasz wspólny elemencik wrzuciłam sobie do tego rozdziału.A i historia z kotem oparta jest na faktach(kot mojej koleżanki podobnie zareagował jak Tia xd)Tak wiem ,że przynudzam i zasypuję was moją głupotą więc kończę tą epopeję.
Ściskam was mocno!Do następnego ;*

piątek, 3 maja 2013



Rozdział 27

Niestety ,a może nawet stety w kamerze Jaya padła bateria ,tak że chłopaki postanowili nagrać coś jak zawitają do hotelu.A jak spędziłam pozostałe godziny lotu?Nath użyczył mi swoich słuchawek i odpalił playliste tak ,że przy Boys II Men kompletnie odpłynęłam i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.Nath zaczął budzić mnie oczywiście na swój sposób ,czyli pocałunkami.Uwielbiałam takie pobudki i on doskonale o tym  wiedział ^^.Po tej miłej pobudce w końcu opuściliśmy samolot.Oczywiście na lotnisku w Berlinie spotkało nas to samo co w Paryżu ,czyli rozentuzjazmowana TWFanmily.Jak zwykle chłopaki znaleźli dla nich czas ,tak że wspólnym zdjęciom i autografom nie było końca.Potem tak jak ostatnio udaliśmy się do hotelu czarnym vanem.Hotel ten szczerze powiedziawszy był nieco mniej wystawny niż ten w Paryżu ,wiadomo to w końcu Niemcy…I ten okropny język…nie dość ,że w koło wszyscy mówili po niemiecku  to jeszcze w dodatku tak głośno!No cóż może nie będzie tak źle i jakoś przeżyje tu ten jeden dzień.W recepcji przydzielono nam pokoje do których automatycznie się udaliśmy ,co prawda trochę się nachodziliśmy zanim znaleźliśmy swój pokój…ale za to nasze „mieszkanie” bardzo przypadło mi do gustu.Ściany były beżowe i ozdobione licznymi obrazami ,pod oknem znajdowało się wielkie drewniane łózko ,a meble były w kolorze gorzkiej czekolady.Oczywiście pierwsze co zrobiłam po wejściu do pokoju to walnięcie się na łoże ,które tak jak przypuszczałam okazało się nieziemsko wygodne.Jak ja kocham hotelowe łóżka ^^.Nath wziął ze mnie przykład i zrobił to samo ,leżeliśmy tak teraz wpatrzeni w siebie.
-Przeprowadźmy się do Gloucester!-ni z kąt ni z owąd oznajmił Nath.
-My?Razem w jednym domu?W Gloucester?Nathy zwariowałeś?-byłam kompletnie zaskoczona jego pomysłem.
-Wiem ,że to takie…spontaniczne ,ale zawsze chciałem mieszkać w Gloucester , no wiesz przy rodzinie.
-Rozumiem Cię ,ale w Londynie było Ci chyba dobrze , bliżej do reszty i w ogóle.
-Było ,ale lepiej będzie nam w Gloucester.
-A moja praca?
-A po co Ci praca? Przecież Ty cale nie musisz pracować.
-Nath ty naprawdę zwariowałeś.
-Jeśli zwariowałem to tylko z miłości.-odgarnął kosmyk włosów spadający na moją twarz i złożył soczysty pocałunek na moich ustach.
Na tego typu czynnościach spędziliśmy następną godzinę dopóki nie zgłodnieliśmy i nie postanowiliśmy z resztą ekipy pozwiedzać miasto.Przebrałam moje dotychczasowe ubranie wypoczynkowe na koszule jeansową pod to biały top i bordowe rurki.Do tego jeszcze założyłam białe conversy i czarną torebkę na długim uchu.Poprawiłam jeszcze lekko makijaż i byłam gotowa do wyjścia.Nath natomiast stroił się przed lustrem i przymierzał swoje full capy nie mogąc zdecydować się na jeden.
-A ty jak zwykle masz problem z full capami.
-Oj co ja na to poradzę ,że one wszystkie są takie piękne.-rozłożył ręce ,a ja wygrzebałam z jego walizki moją ulubioną czapkę  z logo supermena którą założyłam na jego głowę.
-Ale ty i tak jesteś ładniejsza od tych wszystkich full capów!-i kolejny pocałunek i przytulaniec dzisiejszego dnia.
-Dobra dobra alvaro chodźmy już.-poprawiłam jego grzywkę ,tak aby idealnie odstawała z pod czapki.
-A ja bym jeszcze został…-zaczął całować moją szyje.
-A ty tylko o jednym …chodź Romeło bo wszyscy pewnie na nas czekają.-Nath jak to Nath zrobił smutną minkę i foch na dwie minuty.Zamknęłam drzwi i  zjechaliśmy windą na dół do recepcji ,gdzie tak jak przewidywałam wszyscy na nas czekali.Potem znowu podjechał po nas czarny van i dostarczył nas do centrum miasta.
Gdy tak sobie spacerowaliśmy po rynku dostrzegłam małe stoisko z różnymi rzeczami.W śród nich znajdowało się kilka indiańskich łapaczy snów.No tak tylko jak mam to coś kupić bez wiedzy Natha ,który stoi tusz obok i z resztą reszta The Wanted też?
-Nath wiesz co …ja zaraz wracam...-odparłam tylko rozplatając nasze ręce i szybkom krokiem  ruszyłam w stronę stoiska.
-Gdzie idziesz?-zawołał.
-Zaczekaj tam kupie ci coś ,tylko stój tam ok?-musiałam jakoś improwizować.
No więc dotarłam na stoisko ,a reszta klapnęła przy fontannie.Bez wahania kupiłam łapacz snów…no tak ,ale ja tu rzekomo przyszłam kupić jeszcze jakiś prezencik dla Natha…rozejrzałam się po stoisku .Mój wzrok zatrzymał się na dużym kuflu na piwo z jakimś napisem.Jak można się domyślać sprzedawca nie mówił po angielsku ,ale za to po polsku wytłumaczył mi napis na kuflu.W wolnym tłumaczeniu było napisane tam „Bo wszyscy zajebiści ludzie piją piwo”.No dobra może być.Według tej reguły to chyba The Wanted są wybitnie zajebiści.Dobrze ,że nie trafiliśmy tu na October Fest bo wtedy to by się chyba s spili do nie przytomności .Szybko spakowałam moje zakupy do torebki –na szczęście się zmieściły.Wróciłam z powrotem do reszty.
-No i co tam zakupiłaś kocie?-usiadłam obok Natha ,który objął mnie ramieniem.
-A taki tam mały prezent.Co prawda to nic oryginalnego…ale na pewno Ci się przyda.-wyjęłam z torebki kufel i wręczyłam chłopakowi.
-Dziękuje ,na pewno się przyda ,ale mogłaś jeszcze dokupić no wiesz …zawartość.-pocałunek Natha został złożony na moim policzku.
-Tu pisze „Bo wszyscy zajebiści ludzie piją piwo”.-powiedziałam dumnie.
-To nasze motto życiowe.-odparł z uśmiechem i dostałam kolejnego całusa.
-A nie „nie jedz żółtego śniegu?”-zapytałam przez śmiech.
-To też ,ale bardziej praktyczne jest to o piwie.
-Ej chłopaki my chyba też powinniśmy sobie sprawić takie kufelki co?-zarekomendował Max ,a wszyscy automatycznie zaczęli okupacje stoiska.To było do przewidzenia…;)
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej ziomeczki!;)
Powracam z takim czymś.Długi ,czy mi się tylko tak wydaje?Szczerze mówiąc to kompletnie nie miałam pomysłu ,a tym bardziej weny do pisania ,więc wyszło takie byle co...Myśle ,że za nie długo nastąpi koniec opowiadania...ale za to mam pomyły no nowego bloga i nawet kilka rozdziałów już zostało napisanych!Tak ,że myślę ,że w połowie maja będzie premiera.A i mam dla Was jeszcze jedną wiadomość :(W niedziele jadę na wycieczkę do Warszawy na 4 dni ,tak ,że nie będę miałą jak pisać w dodatku po powrocie do szkoły muszę poprawić oceny - ostatnia klasa w końcu to by się pasowało dostać do jakiejkolwiek zawodówki xd
Tak więc niestety nie jestem w stanie podać jakiejś daty pojawienia się nexta ;/ ale liczę ,że może dopadnie wena i coś się pojawi.
Ściskam Was mocno i do następnego!;)
 

niedziela, 28 kwietnia 2013



Rozdział 26

Siedzę na schodach naszego hotelu w Paryżu.Jest słoneczna pogoda Ulicami spacerują ludzie.Wchodzę do hotelu.Szukam Natha , chciałabym iść z nim na spacer.W hotelu nikogo nie ma , nawet recepcja jest zupełnie pusta.Podchodzę tam  ,znajduję kartkę  : „Jedź windą na ostatnie piętro , spotkamy się na dachu budynku.”Coś skłania mnie do wypełnienia tego polecenia , kieruje się do windy.Wciskam guzik nr 6.Po chwili winda zawozi mnie na ostatnie piętro hotelu.Na śnieżnobiałej ścianie korytarza znajduje się strzałka kierująca na schody.Idę po stopniach i otwieram drzwi.Jestem teraz na dachu budynku ,wokół rozpościera się przepiękna panorama miasta.Idę dalej , na środku stoi okrągły stolik z dwoma krzesłami , na jego blacie znajduje się wazon z czerwonymi różami , wino i dwa kieliszki.Niedaleko tego stoi pianino ,czarne pianino takie same jakie znajduje się w domu Natha.No tak , a gdzie osoba która to wszystko przygotowała?Rozglądam się wokoło ,ale nikogo nie ma.Kto inny mógłby zrobić coś takiego dla mnie jak nie Nath?Wołam go ,ale odpowiada mi głucha cisza.Zrezygnowana siadam na krześle.Nagle ni zkąd ni zowąt pojawia się Tia.Kot łasi się do moich nóg.Postrzegam ,że przy obroży przyczepioną ma kartkę zwiniętą w rulon.Z łatwością ją odczepiam i rozwijam.Jest to nekrolog…nekrolog Nathana Sykesa.Kartka wypada mi z dłoni.Siedzę teraz jak sparaliżowana , nie wiem co mam o tym myśleć.Przecież to nie może być prawda…Gdzie jest Nath?!Zaczynam płakać , jestem całą roztrzęsiona  , nie wiem co mam robić.Nagle odczuwam ukłucie w sercu.Znowu to samo…
Budzę się.Jestem wściekłą  na samą siebie.Kolejny raz te same pytania.Dlaczego?Po co?Przynajmniej nie znalazłam martwego Nathana ,chociaż nekrolog …i tak na to samo wychodzi.Przecież zależy mi na nim , przecież ja go kocham , to dlaczego do jasnej cholery za każdym razem w moich snach on musi umierać?!Obcieram łzy z policzków i patrzę na śpiącego obok smacznie Natha.Co ja bym bez niego zrobiła? Przecież bez niego już by mnie nie było na tym świecie.On jest dla mnie wszystkim.Moje emocje nieco opadają i ponownie próbuje zasnąć.
Rankiem obudziły mnie pocałunki Natha składane na każdym centymetrze kwadratowym mojej twarzy.Ale czułam się wtedy jakoś … nieswojo? Od razu przypomniała mi się ta scena z klubu.Po tym nie mogłam na drugi dzień tak po prostu o tym zapomnieć i udawać ,że nic się nie stało.Nath chciał mnie jakoś udobruchać ,ale to jakby jeszcze bardziej mi o tym przypominało.Starałam się zapomnieć i nie przejmować niczym ,ale dziś jakoś nie miałam humoru i ochoty na nic w dodatku do tego wszystkiego ten głupi sen…Postanowiłam się spakować i przygotować do kolejnego wyjazdu. Potem Nathan tak jak wczoraj zamówił śniadanie do pokoju.Były to pyszne croissanty i kawa z pianką na której było „namalowane” serce.Taki mały gest ,a potrafi  ucieszyć człowieka.Po śniadaniu przebrałam się w białą bokserkę w zielono-niebieskie paski i granatowe dresy.Tym razem będziemy lecieć znacznie dłużej ,więc wolałam czuć się wygodnie w samolocie.Dopinałam właśnie walizkę kiedy zagadał do mnie Nath.
-Nina?
-Tak Nathanie?
-Chodź tu do mnie.-chłopak siedział na rogu łóżka.
-Powiedz mi dlaczego dziś jesteś taka jakaś …bez humoru co?-usiadłam obok  ,a Nath odgarnął mi kosmyk włosów spadających na oczy.
- … -nie odzywałam się bo przecież dobrze widział jaki jest powód.
-No tak trochę głupie pytanie ,ale myślałem ,że wszystko jest już w pożątku.
-Bo jest …to znaczy…po prostu mam gorszy dzień.
-Nie chce ,żebyś była smutna ,a tym bardziej prze zemnie.-pocałował mnie w czoło.
-Nath nie mów my już o tym ,dobrze?Po  prostu nie chce wracać już więcej do tego tematu.
-Rozumiem Cię i jeszcze raz przepraszam za to wszystko.-przytuliliśmy się i od razu poczułam się lepiej.
-To o której mamy samolot?-zapytałam spoglądając na wielki okrągły zegar nad komodą.
-Dokładnie za godzinę.To musimy się już zbierać.A i jeszcze jedno!-odparł Nath po czym przyłożył swoje palce na mojej twarzy tak ,ze moje usta chcąc nie chcąc wykrzywiły się w wymuszony uśmiech.
-Chce widzieć twój piękny uśmiech i dołeczki.Słyszysz?
-Nath przecież wiesz ,że nienawidzę tych wstrętnych dołeczków.
-Wstrętnych?!One są wspaniałe , pamiętaj o tym.-pogroził mi palcem.
-Nie prawda są okropne i zamierzam je zlikwidować operacyjnie!
-Co?!Niech Cię ręka boska broni!Nie zezwalam na to!
-Chyba Nathanowa ręka.Po za tym co można widzieć wspaniałego w jakiś dwóch dziurach na twarzy?
-A byś się dziwiła.Można i to wiele.-Nath dalej upierał się przy swoim.
-No ciekawa teza , doprawdy ciekawa.
-Dobra , dobra chodź bo za chwilę wyjeżdżamy ,a założę się ,że te skacowane glonojady jeszcze nawet nie wstały.
Udaliśmy się więc do pokojów reszty .No i tak jak myślał Nath …Jay i Max dalej smacznie spali ,ale za to reszta czekała już gotowa w hotelowym korytarzu.Na szczęście chłopaki szybko się zebrali , wymeldowaliśmy się z hotelu i pojechaliśmy na lotnisko.Jak zwykle chłopaków przywitały ,a raczej pożegnały grupy fanek.Tym razem jednak nie stałam z boku  , Nath chwycił mnie za rękę i porwał ze sobą.Dziewczyny nawet ciepło mnie przywitały , gadały z nami i robiły zdjęcia.Teraz patrzyłam na to wszystko zupełnie inaczej , zobaczyłam ,że TWFanmily jest naprawdę  wspaniała i kocha chłopaków najbardziej  na  świecie.Po chwili spędzonej  z fankami  udaliśmy się na odprawę.Potem szybko znaleźliśmy się w samolocie.Czekały nas 3 godziny lotu.Chłopakom wkrótce zaczęło się nudzić więc zaczęli nagrywać Wanted Wednesday.
-Nina!Mam wspaniałomyślny pomysł!
-No tak słucham cię drogi Birdzie.
-Powinnaś wystąpić w Wanted Wednesday!
-Jaaaaa!Jay jakim ty jesteś geniuszem!-„zachwycałam się „
-Wiem!-odparł dumnie.-Dlatego moja droga wystąpisz jako atrakcja filmu.-dodał Loczek.
-Jay chyba Cię Bóg opuścił…
-Co!?
-Uuuuu! Nina nie wiem czy wiesz ,ale nasz Jay uczęszczał do szkoły katolickiej.-zastrzegł Nath.
-Właśnie!-potwierdził Jay.
-Loczek chciał zostać zakonnicą!.-dodał przez śmiech Nath.
-Że co?!-prawie się zapowietrzyłam ,gdy wyobraziłam sobie Jaya jako zakonnicę.
-To są pomówienia i nie prawdy!-bronił się.-I proszę nie zmieniać tematu!Kto uważa ,że Nina powinna wystąpić w WW?-zarządził głosowanie Jay.Oczywiście cały samolot był przeciwko mnie.
-I ty Nathanie przeciwko mnie?!
-Oj Nin ja bym bardzo chciał ciebie w WW.-pocałował mnie w policzek.
-No dobra niech wam będzie.No więc co mam zrobić?
-Nic.Po prostu jak będziemy nagrywać to nie uciekaj nigdzie ani nic.Ok?-wzruszył ramionami Jay.
-Tylko tyle?-zdziwiłam się.Oni na pewno coś knuli.Już ja znam te szalone pomysły Jaya.
-----------------------------------------------------------------------------------------

 No witam was! ;) Rodział hm..taki sobie , jak zwykle przepraszam za ortografię.(i brak pomysłów)No cóż,ale coś tu natworzyłam i to rekordowo szybko.Matrwie się jeszcze komentarzami , to znaczy gdzie się podziały moje stare czytelniczki? :\ Dajcie mi znać czy pojawiło wam się ,że dodałam nowy rozdział ostatnio ,bo obawiam się ,że nie.
Ściskam mocno tych którzy czytają ;) i oczywiście Happy #SykesSunday!Do następnego ;)


czwartek, 25 kwietnia 2013



Rozdział 25

Oczywiście wszyscy byli bardzo chętni do imprezowania.Chłopaki jednak zastrzegli ,że nie będą szaleć do białego rana bo przecież rankiem wyjeżdżamy do Berlina i tego samego dnia czeka ich tam koncert.Ta…już to widzę !Przecież oni jak się upiją to zapomną o całym świecie.Wraz z dziewczynami postanowiłyśmy ,że będziemy ich nieco pilnować chociaż wątpię czy to się uda. Od razu po koncercie , nawet nie jechaliśmy do hotelu tylko wybraliśmy się na poszukiwanie dobrych klubów. Trafiliśmy na „Black Lips” , bałam się tam wchodzić miałam wrażenie ,że to będzie jakieś dziwne miejsce xd.Oczywiście bez problemu wpuszczono naszą grupę do klubu.Jak zwykle zajęliśmy kanapy na balkonie w rogu sali.Każdy zamówił drinki.Po paru kolejkach wszyscy byli leciutko wstawieni.Nathan postanowił ,że dzisiejszej nocy będzie królem parkietu i porwał mnie na sam środek sali.Słychać było „I need your love” Calvina Harrisa.Idealna piosenka ^^. Nath wywijał mną , kręcił i obracał , a z naszych twarzy nie schodziły uśmiechy.Chciałabym ,żeby tak było zawsze…Przetańczyliśmy jeszcze kilka piosenek i padnięci walnęliśmy się na kanapę.O dziwo był tam tylko Max ,reszta tak jak my przed chwilą szalała na parkiecie.Szczerze mówiąc Max wyglądał jakoś jak nie on ,był jakiś taki zmyślony i przygnębiony , cały czas wpatrywał się w jeden punkt.
-Hej co jest Maximilianie?Dlaczego nie szalejesz na parkiecie?-zapytałam Łysego który dopiero ,gdy to powiedziałam zauważył ,że usiadłam obok na pufie.
-Co?Ja?-odparł powracając do świata żywych.
-Nie Harry Styles!-odparłam na co chłopaki tylko parsknęli śmiechem.
-No więc co Cię trapi drogi przyjacielu?-zapytał Nath.
-Po prostu… widzisz tą brunetkę w błyszczącej sukience?-wskazał na dziewczynę o długich czarnych włosach śmiało tańczącą wśród tłumu.
-No widzę.A co , podoba Ci się?
-Nie.To znaczy , to moja była – Michelle.-odparł obojętnie Łysy.
-Michelle?!Uuuu no to nie z fajnie.-reakcja Natha.
-A tam , było minęło...Nie ważne , prawda?Nino to może dasz mi się porwać na chwilę?-spojrzał pytająco Max , najpierw na mnie a potem na Natha.Mój chłopak (jak to brzmi ^^) wyraził zgodę i udaliśmy się w stronę tańczącego tłumu.Max próbował nie być gorszy od Natha i podobnie jak on „dał się ponieść bitom”.W tłumie dostrzegłam Kelsey i Toma z Jayem na doczepkę wywijających ile wlezie xd Widać ,że byli już nieco podpici.A propo picia , od tego tańczenia zaschło mi w gardle więc przeprosiłam swojego partnera i udałam się do baru.Zamówiłam cole z wódką  i po chwili zawartość szklanki wylądowała w moim żołądku.Zamówiłam jeszcze raz to samo i musiałam udać się do „krainy papieru toaletowego” ,czyli WC.Po długich poszukiwaniach w końcu znalazłam toaletę.Wychodząc i szukając wzrokiem Natha i reszty doznałam niezłego szoku…Nathan stał przy barze i dobierała się do niego pewna dziewczyna.Pewnie jakaś napalona fanka.Przez chwilę z nim gadała ,ale potem zaczęła go całować!?Widać było ,że Nath na początku się operał ,ale potem jak już wpiła się w jego usta…Nie wytrzymałam.Chciaam podejść tam i wkroczyć do akcji ,ale coś mnie zatrzymało.Gdy zobaczyłam go z inną dziewczyną moje serce po prostu stanęło.Nie chciałam patrzeć na to ani sekundy dłużej więc jak najszybciej wyszłam z klubu.Byłam cała roztrzęsiona.Cały czas przed oczami miałam jeden obrazek ,którego chciałam się jak najszybciej pozbyć.Nagle zalała mnie fala gorąca , złości i rozczarowania ,po prostu wszystkiego naraz.Nie wiedziałam co zrobić… czułam ,że powinnam tam wejść i opieprzyć ja z góry na dół ,ale nie chciałam znowu tego widzieć.Obok mnie stał chłopak palący papierosa i kilka innych ludzi.Poprosiłam go o jednego.Po wciągnięciu dymu do płuc jak by lekko mi ulżyło.Wiem ,że nie powinnam … jakiś rok temu rzuciłam ,ale teraz nie miało to dla mnie znaczenia.Byłam wściekła.Przecież jeszcze godzinę temu to my się całowaliśmy i cieszyliśmy swoim towarzystwem.A teraz?Nie wytrzymałam , mimowolnie z moich oczu zaczęły lać się łzy.Stałam tak zaciągając się dymem i płacząc.Nagle ktoś dotknął mojego ramienia.Był to nie kto inny jak Nathan.Nie odpowiedziałam na jego gest i dalej robiłam to samo.Tylko ,że teraz obcierałam moje mokre policzki.
-Zostaw mnie w pokoju.-burknęłam.
-Co się stało, Nina?-znów próbował się do mnie zbliżyć.
-Przecież wiesz…
-Ja…przepraszam.To nie tak!Nie , to wcale nie tak jak myślisz.Ta dziewczyna po prostu…
-Pewnie i jeszcze mi powiedz ,że się broniłeś i wcale tego nie chciałeś.-
-Ale to prawda.To znaczy … ona sama się do mnie dobierała , była pijana.Nina…-popatrzył mi w oczy.
-…-brak odpowiedzi z mojej strony , chciałam wysłuchać co ma do powiedzenia.
-Przecież to nic takiego , po prostu niektóre fanki czasem za bardzo ponosi.-tłumaczył się.
-Dla mnie to wcale nie jest nic takiego Nathan.-rzuciłam peta na ziemię i zadeptałam nogą.
-Nina a od kiedy ty w ogóle palisz?-
-Od zawsze!I proszę Cię zostaw mnie na chwilę samą .
-Dobrze ,ale…
-Wiem.- przerwałam mu.
Nath wrócił do klubu ,a ja postanowiłam jeszcze trochę się przewietrzyć i zaczekać ,aż trochę się uspokoję.Przecież on doskonale wie jak mu ufam…Jeszcze kilka godzin temu nic nie zapowiadało czegoś takiego.Było po prostu idealnie ,a teraz w jednej minucie wszystko się posypało.Nie , nie wytrzymam tu ani sekundy dłużej.Weszłam z powrotem do klubu , udałam się do kanapy na której wszyscy dotychczas siedzieli.Wzięłam tylko swoją torebkę i wyszłam.
-Nina!Zaczekaj proszę Cię daj mi to wyjaśnić!-zawołał z mną Nathan obok którego stał zaskoczony i zdezorientowany Max.
-Daj mi spokój .Porozmawiamy potem…-rzuciłam tylko i natychmiast opuściłam ten nieszczęsny klub.Szybko złapałam taksówkę i natychmiast pojechałam do hotelu.Wzięłam klucz z recepcji i udałam się do pokoju.Natychmiast walnełam się na łóżko.Ciągle o tym myślałam a tak bardzo chciałam wyrzucić ten obraz z pamięci…Nie mogłam tak teraz leżeć i nad tym medytować.Udałam się do łazienki i wzięłam gorącą kąpiel z bąbelkami.Troche pomogło , przynajmniej nie byłam teraz taka roztrzęsiona.Owinięta w ręcznik wyszłam z łazienki.Na brzegu łóżka siedział nie kto inny jak Nathan.Na mój widok natychmiast wstał.
-Nie wyjaśniaj mi już więcej tego.Wszystko wiem.-powiedziałam stanowczo.
-Ale musisz wiedzieć ,że to nie moja wina.To znaczy to również częściowo moja wina.Nie będzie wszystkiego zwalał na tą dziewczynę.Ale Nina …przecież znasz mnie , wiesz jak mi na tobie zależy.-podszedł bliżej i złapał mnie za ręce.
-Wiem Nath bo mi na tobie też.
-Nawet nie wiesz jak bardzo mi przykro.Przepraszam Nin.-jego twarz była taka zmartwiona a głos pełen wyrzutów sumienia.Nath przytulił mnie mocno.
Już taka byłam , nigdy nie potrafiłam się na kogoś długo gniewać.A tym bardziej nie na Baby Natha.Wiem ,że to nie jego wina , no może częściowo nie.Ale gdy uwielbiają cię miliony dziewczyna na całym świecie ,czasem tak bywa…Chciałam o tej sytuacji jak najszybciej zapomnieć.Porozmawialiśmy jeszcze trochę między innymi o tym i innych duperelach ,ale byłam zbyt zmęczona po całym dniu pełnym wrażeń.Szybko przebrałam się w pidżamę i wskoczyłam pod kołdrę.Nie miałam nawet siły na spakowanie rzeczy ,chociaż jutro z rana wyjeżdżamy.Jak najszybciej chciałam zasnąć i wyłączyć się miałam nadzieję ,że chociaż te koszmary nie powrócą.
-------------------------------------------------------------------------------------------
Hej Zomeczki!;)
No i jest.Może być?Sorki za pisownie , przecinki . itp ,ale pisany na szybko między egzaminami.;)A i dzięki za powodzenia z waszej strony moje słońca ;)Było dobrze no w miarę.Więc wracając do opowiadania to następny rozdział w weekend może w #SykesSunday ;) Ściskam!